Strony

czwartek, 12 czerwca 2014

[*]

Piszę, bo jakoś nie mogę się ogarnąć po tym, co dziś przez cały dzień w mediach. W pracy chodziłam od ściany do ściany, nie mogąc skupić się na niczym konkretnym. Ciągle myślałam o tym, jak wszelkie możliwe czynniki skumulowały się, by doprowadzić do śmierci dziecka... i o tym jaka to była śmierć. Gdy zamykałam oczy, widziałam moją Alę i nie mogłam powstrzymać łez. Zebrałam się do kupy dopiero gdy dotarłam do domu, przytuliłam, wycałowałam.

Same pytania: czemu dziewczynka nie dawała znaku, że jest w samochodzie? Usnęła w foteliku? Jak bardzo ojciec musiał odpłynąć w firmowych obowiązkach, żeby ani razu jego myśli nie zbłądziły w stronę dziecka, przedszkola. Czemu akurat dziś nikt nie zadzwonił, nikt nie przypomniał, nikt w pracy nie zapytał o dziecko...? Czemu matka nie zadzwoniła żeby zapytać, czy nie było problemów rano...? Czemu nikt przechodzący obok nie usłyszał, nie zobaczył, nie pomógł...?

Cierpimy za to, czego nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, jak powiedział King ustami swojego bohatera. Ale najczęściej za nasz brak wyobraźni cierpią inni. Kilka złamanych istnień ludzkich w jeden upalny dzień.