Strony

piątek, 29 stycznia 2016

dentysta

Zostawiliśmy dziś u dentysty prawie 800 zł... No teraz to już nawet nie wypada życzyć sobie, by te zęby mleczne szybko wypadły zastąpione przez coś trwalszego. 

Na pocieszenie dostałam od dziecka dwa obrazki. 


kot


pająk :)

czwartek, 28 stycznia 2016

kryzys

No dobra, dziś miałam dzień kryzysu i ciężkich grzechów dietetycznych. Po pierwsze zaliczyłam aż dwie drzemki w ciągu dnia, które skutecznie zaburzyły odczyty na glukometrze i przedłużyły obowiązkowe 2,5 godzinne przerwy między posiłkami. A co gorsza - dojadłam po dziecku batonik!!! Do reszty grzechów się nie przyznaję... i w ogóle to wina Małżona!
Od jutra znów będę grzeczna.


Mały wiercioch trochę mnie zmartwił swoim spokojem w ciągu ostatnich 2 dni, ale dziś wieczorem dał upust swojej energii (po batoniku?) i uspokoił rodzicielkę :) właśnie próbuje wyjść przez pępek i od tej gimnastyki dostał czkawki :)


W końcu dziś spakowałam torbę do szpitala. Już zapomniałam ile towaru potrzeba na powitanie nowego człowieka na świecie. Pól torby to kilka podkładów, wkładów, pieluch i becik... Reszta to ciuszki w 2 wielkościach ( pomna tego ze Ala w swoją wyprawkę nie zmieściła się w szpitalu), moje 2 koszule, klapki i ręczniki.


Zostały mi 3 tygodnie. Zaczynam się bać.



poniedziałek, 25 stycznia 2016

ostatnia prosta


do uprasowania!


W ubiegłym tygodniu ogarniałam powyższe. Większość to wyprawka dla nowego członka naszej rodziny. Z racji naszego uporu na "nie wiedzenie" wyprawka musiała być raczej uniwersalna, biała, ecru, żółta i zielona. Na szczęście w rodzinie i przyległościach porodziło się w 2015 tyle dzieci, że było w czym przebierać :) Obecnie wszystko poprane i poprasowane  czeka w 3 pudłach posegregowane wielkościowo do rozmiaru 68 (rozmiar 74 przekazałam chwilowo do dyspozycji jakiegoś maluszka). Przewijak i nosidełko do samochodu przyszły w piątek, zamykając tym samym listę rzeczy niezbędnych. Łóżeczko do poskładania i wózek do wytargania z piwnicy to zadania już dla Małżona na te dni, które ja spędzę już w szpitalu. 

Teraz tylko siedzimy, wysiadujemy i czekamy :)

Na USG w środę pokazał się"maluszek" dokładnie w 50 centylu, więc jestem trochę spokojniejsza o jego zdrowie. Niemniej jednak cukrzyca nadal szaleje, ketony wysokie - ciekawe co powie jutro diabetolog na te ketony. Raczej się ich nie spodziewała, ale od naszego rodzinnego rotawirusa 2 tygodnie temu cały czas je mam. Na wadze niezmiennie 3-4 kg na plusie, mimo że jem co 2 godziny. Już dawno nie czułam się taką laską jak teraz w tym 9 miesiącu ciąży :)

Czy ktoś robił takie głupie rzeczy przed porodem jak masaż krocza olejkiem migdałowym? Mam wrażenie, że jedyny efekt tych zabiegów to wieczne podrażnienie :/

mała artystka :)


królik z dedykacją dla mamy :)


ziemniak tak na dzień dobry przed wyjściem do przedszkola


tata - portret :)


krokodyl! :D z nim chcę koszulkę!



czwartek, 14 stycznia 2016

zemsta jest słodka (jak omlet z serem białym i bananem)

Młoda ma ostatnio (znów) ciężki okres jedzeniowy. Po części winię za to rotawirusa, który nas przemaglował w ubiegłym tygodniu. Niemniej jednak robię jej już naprawdę tylko to co zawsze lubiła, a ona i tak wylewa nad tym wiadra łez i ostatecznie nie zjada.

Dziś "umiliła" mi popołudnie dostając histerii nad ptaszkami z zielonego kartonu (sama wybrała), które jej narysowałam i wycięłam, bo nie wiedziała czy wszystkie kredki będzie na tym kartonie widać. Jak już się obie uspokoiłyśmy w osobnych pokojach zaproponowałam księżniczce omlecika - zażyczyła sobie z nutellą, ale pomna dwóch ostatnich naleśników z nutellą które wylądowały w koszu pominęłam tę część zamówienia milczeniem. Po chwili zastanowienia domieszałam do ciasta kilka łyżek sera białego, który to został pogardzony dwa dni temu jako nadzienie naleśnika ("czemu zrobiłaś taki niedobry naleśnik?!") i już z czystą premedytacją dociapałam pół banana (banany nie wchodzą od roku).

Raz kozie śmierć.

Usmażyłam, wystudziłam, zaniosłam kawałek pacholęciu na spróbowanie, wsadziłam do paszczy i obserwowałam.
"Bleee! Czemu zrobiłaś mi omleta z dynią?!"
"To nie dynia. Nie chcesz to wyrzuć do kosza"
Ruszyła z salonu do kuchni, dotarła do kosza i nawet zdążyła otworzyć szafkę, ale postała tylko przy niej chwilę ciamkając po czym oznajmiła:
"Pomyliłam się, dobry jest."

Omlet zniknął w ciągu 5 minut.
Nie nadążam za tym dzieckiem.