Strony

środa, 30 maja 2012

sleep is for the week

21:55 wsadziliśmy nasze niezmordowane dziecko do huśtawki i oglądamy razem Gwiezdne Wojny cz.6

A już miałam nadzieję, że nasze dziecko zaczęło zachowywać się jak ... dziecko. Bo przez ostatni tydzień chodzila spać przed 21 i budziła się kilka razy w nocy na karmienie. Ale chyba znów wracamy do normy ><

Edit:
22:06 Młoda ziewa, ale jeszcze nie było mieczy świetlnych...
22:30 ... od kilkunastu minut próbuje podrapać się w mózg przez buzię, ale łapa ciągle ię nie mieści
22:45 Małżon daje Dzidziulince butlę, dzidziulinka jakby przysypia
22:55 Mała rozbudza się przy kładzeniu do wyrka i zaczyna się koncert! GW już nie pomagają...
23:00 ratuję Małą z objęć Małżona i doradzam mu meliskę :P
23:15 chyba skończyły jej się baterie...

wtorek, 29 maja 2012

niespodzianka

Dwa i pół roku temu biorąc kredyt mieszkaniowy dano nam wybór: mogliśmy zapłacić prowizję bankowi, równą 4000 zł, albo zamiast tego za tę samą kwotę ubezpieczyć ten kredyt od utraty pracy na okres 4 lat. W kwietniu udało nam się całkowicie ten kredyt spłacić. W ubiegłym tygodniu rozdzwoniły się nasze telefony, gdyż jak się okazało, bank postanowił zwrócić nam nadwyżkę tego ubezpieczenia i na naszym koncie wylądowało 2355 zł! :D Szok trwa do dziś. Jak to miło, że w tym państwie potrafią jeszcze coś dać, zamiast tylko człowiekowi zabierać (nawet jeśli oddają, to co wcześniej zabrali :P) A na dokładkę tak bardzo im zależy, że dzwonią do ciebie i listy wysyłają (a mogli nie dzwonić i zostawić nas w blogiej nieświadomości)

pieluchy wielorazowe

Będąc całe kilometry przed macierzyńswem napatoczył mi się temat pieluszek wielorazowych. Chyba był to jakiś program w tv śniadaniowej. Bardzo spodobała mi się taka alternatywa dla pampersów. Uważam, że jednorazówki są szkodliwe zarówno dla dziecka, jak i dla środowiska. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest to część całego szaleństwa zwanego "ekomacierzyństwem". Będąc w piątym miesiącu ciąży odnowiłam znajomość z koleżanką z liceum, która z powodzeniem stosowała takie pieluszki u swojej półtorarocznej córy. To mnie ostatecznie przekonało, by spróbować. Zakupiłam cały zestaw za kupę kasy i w sumie na tym się skończyło moje ekorodzicielstwo :P

Po przyjściu na świat Dzidziulinki jakoś nie miałam odwagi by zacząć używać tych pieluszek. W pierwszych dniach dlatego, że byłam obolała i nie chciałam dokładać sobie roboty. Potem zaczeły się jazdy z usypianiem, nie chciałam mieć też jazd z pieluchami. W tamtym czasie Dziziulinka kupkała niemal podczas każdej drzemki i przerażała mnie wizja mieszkania pachnącego dziecięcymi kupami z nagromadzonych w łazience wkładów. Ale od kilku tygodni Aluńka nie ma problemów z zasypianiem, robi jedną kupę na dwa dni, a ja poczułam się na tyle wypoczęta, by dołożyć sobie zbędnej roboty. No i wyciągnęłam wczoraj te pieluchy. I jakoś spędziłyśmy na nich cały wczorajszy dzień! Kupy nie było, ale drżałam trochę, jak to z nią będzie. Na noc założyliśmy jednorazowe, żeby w razie co nie babrać się z tą kupką w trybie zombie. Po porannym karmieniu też założyłam pampersa, bo nadal przeraża mnie ta czająca się kupa!
Ale chyba teraz, jak Dzidziulinka wstanie, mam zamiar założyć wielorazową i być dzielną! Proszę trzymać za mnie kciuki.



Edit:

i już po kupie!
Poszła w tetrową, a jak zobaczyłam ilość spustoszeń, jakie poczyniła, to zastanawiałam się nad rozrysowaniem planu działania. Bardzo fajnę są ligninki, które kładzie się między pupę a pieluchę, dzięki czemu zgarnia się od razu całą kupę i wrzuca do sedesu (ligninki podobno rozpuszczają się w wodzie). Niestety u nas kupa wyszła  bezczelnie frontem i zaatakowała bodziaka, ale i tak jest nieźle.

sobota, 26 maja 2012

Dzień Matki

Mój pierwszy, miejmy nadzieję, że będzie ich wiele i każdy będzie tak radosny, jak ten dzisiejszy. A teraz zagadka: Do sklepu weszły dwie babcie, trzy matki, trzy córki i dwie wnuczki, kupiły 4 cukierki i zjadły po jednym. Jak to możliwe? Odpowiedź na obrazku poniżej :)


lvl-up

Wczoraj nasza Dziziulinka skończyła 3 miesiące i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zyskała nowy skil. Byliśmy w szoku, bo Mała próbowała wsadzić sobie zdobyczną grzechotkę do buzi. Do tej pory raczej nieświadomie wymachiwała rączką, w którą rodzice wsadzili grzechotkę, a tu niespodzianka - sprawdźmy, czy grzechotka mieści się w buzi! Wyglądało to tak:


Grzechotka od wczopraj weszła na stałe do repertuaru zabawek naszej Dzidziulinki, ale ciągle nie mieści się w buzi. Obecnie jesteśmy u moich rodziców, ale jak wrócimy do domu będę musiała wygrzebać kilka gryzaczków i zobaczymy, czy one też będą wędrowały do buzi.

Trzeba będzie uważać na przewijaku, bo Mała z dnia na dzień coraz bardziej ruchliwa i ciekawska. W przewijaku dołączonym do łóżeczka turystycznego są specjalne pasy do przypięcia malucha w czasie przewijania. Zastanawiam się, czy nie sprawić czegoś takiego do naszego domowego przewijaka.

czwartek, 24 maja 2012

jakoś przeżyłam dzisiejszy dzień

uff.. określenie sajgon naprawdę nie oddaje kieratu, w jaki dziś wpadłam. Gdyby nie Małżon, nie wyrobiłabym się z niczym. Miałam zrobić jedno małe zleconko i porobić poprawki do wczorajszego, upiec ciasto na przyjazd gości i pójść z Małą na ważenie, a w międzyczasie poodciągać pokarm i cokolwiek sjeść. Były momenty, w których chciałam przykleić sobie laktator do cycka i zająć się robotą. Już dawno nie byłam tak zapracowana. Dzięki pomocy Małżona udało się nawet posprzątać chałupę. Teraz powinnam jeszcze tylko poprasowa górę prania, przyssać się do dojarki na pół godziny i mogę iść spac (gleb)

Dzidziulinka waży 6,3 kg, ale ma tylko 62 cm wzrostu (więc albo moje dziecko w ogóle nie rośnie, albo raczej w szpitalu źle ją zmierzyli i wyszło im 59 cm). Wieczorem nie zmieściła się w kolejnego pajaca i kilka ciuszków od razu powędrowało do kartonu z napisem"< 6 kg".

Niestety chyba właśnie zakończyłam osobiste karmienie piersią, bo już od dwóch dni nie udaje mi się przekonać Małej do ciumkania cyca z samego rana. Do tej pory się to udawało, bo mała była zbyt zaspana, by marudzić. Tak więc koło 5-7 rano dostawała cyca, a w ciągu dnia trzy razy odciągałam pokarm z obydwu piersi. Najwyrażniej teraz czeka mnie jeszcze półprzytomne odciąganie pokarmu bladym świtem, grrr..... Ale w moim przypadku nie było innego wyjścia jak tylko dokarmiać z butelki i w głębi serca wiedziałam, że Mała ktoregoś dnia odmówi cycka całkowicie :( Szkoda, bo te momenty w pierwszych tygodniach, gdy karmiłam Dzidziulinkę tylko piersią, a ona była taka spokojna i ufna, były jedyne w swoim rodzaju. Ale już nie wrócą :( Może przy nastepnym dziecku uda mi się namówić moje cycki do większej współpracy.

niedziela, 20 maja 2012

w Lublinie

Dziś miała miejsce wspomniana kiedyś tam komunia siostry ciotecznej Małżona. Wybraliśmy się zatem na wycieczkę do Lublina. Mała zaskoczyła nas bardzo pozytywnie, bo przespała rano całą drogę - od 8 do 10. Widać to jednak nasze dziecko, bo my też lubimy długo rano pospać, za to apogeum aktywności przeżywamy wieczorem :) Na miejscu Mała robiła furorę większą niż "komunistka" :) Mszę przespała z kupą, dzięki czemu w tym cudownym upale kupa zdążyła porządnie przyschnąć, zanim odkryliśmy jej obecność - cóż, bywa. Pod koniec dnia pachniała wszystkimi ciociami, wujkami i dziadkami, bo każdy po kolei nosił ją na rękach. Zachowywała się naprawdę pierwszorzędnie, rozdawała uśmiechy na prawo i lewo, zagadywała i grzecznie po swojemu odpowiadała na zaczepki :) Jesteśmy z niej bardzo dumni. Udało się nawet pstryknąć fotkę z drugimi dziadkami:



A dla rozrywki takie oto zjawisko, które wraz z sezonem wiosennym wykwitło na placu zabaw przed domem wujostwa: jakby ktoś się zastanawiał, jest to ścianka wspinaczkowa!



Małżon i jego siostra zgodnie stwierdzili, że to chujowy plac zabaw :P

czwartek, 17 maja 2012

a teraz będzie o pupie i jej pielęgnacji

Konkretnie o pupie mojej pociechy. Wszystkim niedzieciatym odradzam czytanie :D

Aluśka to konkretna dziewczyna i tak samo konkretnie wypełnia pieluszkę. Tylko, że robi to rzadziej niż raz dziennie. Zastanawiam się, czy to aby nie powód do niepokoju. Bywa, że na kupę giganta czekamy ponad 2 dni. Przez pierwsze dwa miesiące kupkała po trochu kilka razy dziennie. Próbuję sobie przypomnieć, czy ta zmiana nie zbiegła się w czasie ze zmianą karmienia na bardziej modyfikowane, ale chyba miała miejsce przynajmniej 2 tygodnie po tym. Przy najbliższej okazji muszę podpytać naszą panią pediatrę, ale jeśli macie jakieś złote myśli, to chętnie posłucham.

Rozwijając temat 4 liter mojej pociechy - smarujemy jej pupkę Linomagiem kremem, ale tylko po kupkach i najwyżej raz w ciągu dnia. Poza tym raczej nic nie stosujemy, a pupka jest różowiutka, gładziutka i bez jednej skazy. Jeśli chodzi o inne części ciała, to czasem wysmaruję Małą mleczkiem Johnsona gdy ma dobry humorek, ale i bez tego ma skórę idelalną. Moja mama w pierwszych tygodniach życia Aluni taplała Małą w oliwce, gdy tylko spuściłam je z oka. Upierała się, że nas tak samo smarowała, bo tak wtedy zalecano, więc Małą też powinnam smarować. Efekt był taki, że Alunia dostała jedynych jak do tej pory potówek na całej szyi. Dopiero słowa położnej środowiskowej o szkodliwości oliwki przekonały moją mamę do zaprzestania tego procederu.

A jakie Wy macie doświadczenia?

wykąpałam dziecko w skarpetkach

... niezła jestem, co? Ale czasem tak trudno samej wszystko ogarnać, a Mąż ma cały tydzień na drugą zmianę. Współczuję wszystkim smaotnym matkom.

znów czuję się jak człowiek

W poniedziałek wyskoczyłam do fryzjera. Dziewczynę poleciła mi moja sąsiadka, pracowała kiedyś z nią w salonie kosmetycznym, więc zaufałam dobrej opinii i poszłam. Wyszłam mając o połowę mniej włosów - 1/4 wyrwała mi pani specjalistka podczas sadystycznego mycia, a to co zostało wyrwała podczas strzyżenia i czesania na szczocie. Ale efekt jest taki, jaki chciałam - mniej włosów do samoistnego wypadania :D Przez ostatnie pół roku wiązałam moje długie włosy w ciasny supeł, i dobrze poczuć znów wiatr we włosach. Efekt strzyżenia poniżej. Może w końcu ukrócę złośliwe pytania po kim Alunia ma takie kręcone włosy?


Alunia uśmiecha się do koleżanki z lustra :)

środa, 16 maja 2012

wilcze dziecko

Alunia zmienia się z dnia na dzień. Trudno u niej mówić o jakichkolwiek przyzwyczajeniach, bo co tydzień ma inny obiekt zainteresowań. Ostatnio na topie jest telewizor :) Gada do nas po swojemu całymi zdaniami, uśmiecha się do nas i do koleżanki z lustra :) A jeszcze do niedawna tak przecudnie naśladowała moje wycie wilka. Ja robiłam "hałuuuuuu" a ona po swojemu z uśmiechem powtarzała "ału"! Czasem kładłam ją sobie na piersi, a ona unosiła chwiejnie główkę i zezując na mój nos robiła to swoje zaślinione "ału", szkoda, że już tego nie robi...

kiepski dzień

Kiepski, bo zaczęty od małego wkurwu na Małżona, ktory wylał moje z trudem uciułane dla Małej mleko. Nie zastanowiło go zupełnie, że butelka jest lodowata, a więc wyjęta z lodówki, że nie są to resztki z nocy. Kocham mojego Małżona, ale kochałabym go mocniej, gdyby bardziej przykładał się do używania mózgu... Z dnia na dzień mam coraz mniej pokarmu :( coś czuje, że lada dzień przestanę karmić piersią.
Na dokładkę pogoda znów fatalna. Wczorajszy spacer trwał 10 minut, bo się rozpadało. A dziś chyba po prostu wystawię małą w wózku na balkon i daruję sobie spacery. Od kilku dni Mała spędza czas na macie edukacyjnej. Wymachuje radośnie kończynami i krzyczy na zabawki. Paca zawieszki wyciągniętymi łapkami i z dnia na dzień robi to coraz celniej :) Nie mogę się doczekać momentu, w którym zacznie je łapać w rączki.

wtorek, 15 maja 2012

mieszkanko

Od kilku dni ostro grzebię w necie w poszukiwaniu nowego, większego mieszkanka dla naszej trójki. W poniedziałek oglądaliśmy jedno, 48 m za śmieszne pieniądze, do lekkiego remontu, ale za to niestety przy jednej z głównych ulic w naszej mieścinie. Okna dźwiękoszczelne, ale czymś oddychać trzeba, nie? Już mi się w głowie miesza od tych ofert, tymbardziej, że wielu sprzedających zgłosiło się przynajmniej do 2-3 agencji pośrednictwa, przez co zrobił się w wyszukiwarkach prawdziwy chaos. Do tego to samo mieszkanie u różnych pośredników potrafi mieć różne dane typu metraż, czynsz... W przyszłym tygodniu Małżon ma wolne i postanowiłam wykorzystać te dni na oglądanie potencjalnych mieszkań. Sąsiad z piętra też sprzedaje swoje, 37m, ale niestety za cenę trochę przekraczającą nasze możliwości.
W tym mieszkanku które oglądaliśmy właściciele postanowili połączyć ze sobą dwa pokoje wyburzając ścianę. Oba pokoje miały parkiet, a w miejscu wyburzonej ściany ktoś wpasowała dechę :/ Mój tata padłby ze śmiechu gdyby to zobaczył. Tata wybudował i wykończył swój dom, potem pomagał nam wykończyć nasze mieszkanko i były momenty, że mieliśmy ochotę połamać mu te jego kątowniki, a poziomicę wyrzucić :D Ale jakoś przeżyliśmy jego pedantyzm i teraz mamy przepiękne, solidnie wykończone 30m :) Gdyby był tu jeszcze chociaż jeden pokój, moglibyśmy mieszkać w nim do śmierci. Ale niestety obawiam się, że wytrzymamy jeszcze co najwyżej rok :P

zabawa

Mama Magenisiowa zaprosiła mnie do zabawy blogujących mam, więc aby łańcuszek się nie przerwał - jedziemy!
 
Zasady zabawy są proste:)
  1. Zdradź, kto zaprosił Cię do zabawy
  2. Wymień 5 kosmetyków, bez których nie wychodzisz z domu (podaj nazwy producentów, możesz zamieścić zdjęcia)
  3. Zaproś 5 innych osób
No i jak ja mam podejść do tematu, skoro jestem pracownikiem polskiego producenta kosmetyków? :) Moje kosmetyki to w 90% kosmetyki przyniesione z pracy, a w przypadku wiekszości kolorówki sama projektowałam opakowania. Nikt z firmy nie doceni reklamy, jaką tu zrobię, ale produkty mojego pracodawcy uważam za dużo lepsze od np: Avon, a kremy, toniki i demakijaże postawiłbym na tej samej półce, co Garnier.

  1. Puder w kamieniu z serii Celebrities Beauty firmy Eveline Cosmetics
  2. Pomadki w kredce Lovers Rouge (ale nie mam pjęcia, czy już je wypuścili na rynek, bo od pół roku nie wiem co się w firmie dzieje)
  3. Tusz do rzęs Big Volume Lash

oraz dwie inne rzeczy nie z Eveline Cosmetics:
     4. żel pod prysznic Covet by Sarrah Jesica Parker (cudowny zapach, ale niepraktyczne opakowanie)
     5. perfumy Addict 2 od Diora

Do dalszej zabawy zapraszam:

 Mandarynkową Mamę
Przyszywaną
Duśkę
Panią Mleczkową
Gosiarellę

sobota, 12 maja 2012

No i gdzie ten maj?

Za oknem jakby inna planeta, taka bardziej oddalona od słońca, albo wręcz zagubiona w kosmosie. Chyba wczoraj czułam to załamanie pogody, bo cały dzień miałam wrażenie, że za chwilę zemdleję. Brakowało mi powietrza, miałam mroczki przed oczami i bałam sie, że się przewrócę dźwigając Małą z łóżeczka. Z tego wszystkiego nie poszłam do fryzjera, a przez to, że nie poszłam do fryzjera, postanowiłam darować sobie dzisiejsze spotkanie z kolegami z podstawówki, z racji 50 rocznicy powstania tejże. Nie czuję się na siłach pokazywać mojego oblicza światu. Ale w tym tygodniu muszę w końcu coś z tą głową zrobić, bo za tydzień mamy imprezę komunijną w rodzinie Małżona i nie powinnam wszystkich wystraszyć.

Na poprawę nastroju zrobiłam ze zdobytego przez Małżona łososia zupkę krem z koperkiem. Nawet mój sceptyczny "schabowy-i-kartofle" Małżon stwierdził, że obawiał sie, że będzie gorsza (to komplement). Polecam, oto przepis (darowałam sobie masło):

Składniki:
• 15 dkg filetów z łososia
• ½ szklanki mleka
• 1 żółtko
• 1 łyżeczka mąki pszennej
• 1 łyżka masła
• 2 szklanki bulionu warzywnego
• sól, biały pieprz

Sposób przyrządzenia:
Rybę umyć, pokroić w kostkę, zalać bulionem warzywnym, dodać masło, gotować powoli 10 minut. Zmiksować blenderem lub przetrzeć przez sito. Mleko zmiksować z żółtkiem i mąką. Do wrzącej zupy powoli wlewać mieszając mleko z dodatkami, przyprawić i podawać. Podawać z grzankami z białego pieczywa lub groszkiem ptysiowym. Jeśli ktoś lubi może zakwasić zupę sokiem z cytryny i dodać szczyptę otartej skórki cytrynowej.

"...że zupa krem z czego?!"

środa, 9 maja 2012

obserwator

Nasza Niunia jest niesamowitym obserwatorem. Kiedy pochylam się nad nią patrzy mi głęboko w oczy, ale jak tylko się odezwę, przenosi swoje błekitne oczęta na moje usta. Jednocześnie spina się i krzywi mordkę dziwiąc się, czemu ona nie wydaje takich fajnych dźwieków. Gdy wsadzam mój palec w jej dłoń, zaciska paluszki i obserwuje. Nie bardzo jeszcze panuje nad łapkami. Nos ma ciągle podrapany, ledwie jeden strupek się zagoi, to już kolejny zdobi nosek.
Tydzień temu oglądałyśmy razem "Odlot". Mała jak zwykle wieczorem postanowiła, że nie będzie spać, więc wzięłam ją na ręce i z niedowierzaniem obserwowałam, z jakim zafascynowaniem ogląda film. Patrzyła się w totalnym skupieniu przez dobre 20 minut. Dziś powtórka z rozrywki - Gwiezdne Wojny! Nie lada gratka, bo te miecze świetlne tak fajnie błyszczą, wszystko się rusza i wybucha, normalnie wow! Nieopatrznie próbowałam w tym samym czasie nakarmić dziecko z butelki - Mała jednym końcem ust ciamkała mleko, a drugim, tym którego nie widziałam, wylewała wszystko na siebie :D
Kolejną niedawno odkrytą atrakcją jest żyrandol. To akurat jest dziwne, bo żyrandol rzadko świeci, do tego jest biały na tle białego sufitu. Ale najwyraźniej dziecko jest nim zafascynowane. Dziś mój jedyny przywalił Niunią w tenże element naszego mieszkania. Nie pytajcie jak ani czemu, po prostu Małżon poszedł wyjąć Małą marudzącą z wózka, a ja skupiona nad pracą przy kompie tylko usłyszałam brzek żyrandola. Gdy się odwróciłam żyrandol sie kiwał, a Mąż z Niunią na ręku mieli niewinne miny. Mąż twierdzi uparcie, ze nic takiego się nie stało i że to mucha była ....

Zaliczyliśmy dwie doby bez kupy - ale emocje. W każdej chwili spodziewałam się mega-kupy. Już podejrzewalismy, że Mała zbiera amunicję i wystrzeli z premedytacją jutro u pana ortopedy, ale na szczęście Małżon zdołał wycisnać z niej co trzeba :)

poniedziałek, 7 maja 2012

30 rocznica ślubu...

... ale jeszcze nie nasza :P
30 rocznicę ślubu obchodzą w tym tygodniu moi kochani rodzice. Z tej okazji odbyła się u nich mała impreza z udziałem najbliższej rodziny. My naszej obecności nie potwierdzaliśmy, bo Małżon akurat w niedzielę musiał iść do pracy na 14. Tymczasem udało się zrobić rodzicom niespodziankę, zjawiając się w czwórkę z moją siostrą w naszym małym samochodzie wypełnionym krzakami magnolii :D (peugeot 206 + 3 osoby + dziecko w foteliku + wózek w bagażniku + metrowej wysokości 3 krzaki gdzie się da) Stwierdziłyśmy z siostrą, że rodzice jeszcze takich roślinek nie maja. Oby tylko krzaki chciały rosnąć na tym wywizdowie. Niestety Małżon musiał jednak do pracy jechać. Aluśka jak zwykle dokazywała, ani myślała spać gdy w około tyle się działo. Najlepiej było u babci na rękach :D Babcia gaduła ciągle zagadywała Alusię, albo śpiewała jej piosenki :) Alusia nie chciała by babcia gadała po próżnicy i starała się podtrzymywać elokwentną rozmowę.


Alusia z dziadkami!

piątek, 4 maja 2012

u dziadków na majówce

Wybyliśmy na 3 dni do moich rodziców za miasto. Dziadkowie dosłownie pieją z zachwytu nad Małą. Nic dziwnego, to ich jedyna jak na razie wnuczka i póki co nie zanosi się na więcej. Chyba, że moja Sis zrobi wszystkim niespodziankę :D Babcia i prababcia z uśmiechem na ustach znosiły wszystkie fochy i płacze Małej, godzinami woziły ją w wózku nawet gdy już głęboko spała. Nawet dziadek wybrał się sam z Niunią na spacer, o co bym go w życiu nie podejrzewała. Generalnie w szoku jestem! To chyba jednak prawda, że człowiek dopiero wnukom jest w stanie dać tyle miłości, na ile zasługują. Ja od moich dziadków też dostałam jej bardzo dużo. Cieszę sie, że moje dziecko ma wszystki dziadków w komlecie i mam nadzieje, że będzie ich miało jeszcze długo, żeby mogło w pełni się sobą nawzajem nacieszyć.
Teraz będzie kryptoreklamowo: Niunia dostała od dziadków łóżeczko! Ale to mama je wybierała :P Łóżeczko turystyczne, składane w kolorze niebieskim. Naprawdę udany zakup, przyda się na rodzinne wyjazdy. Ma podwieszany poziom dla malutkich dzieci, przewijak, moskitierę, półeczkę na podręczne akcesoria, do tego taką śmieszną pozytywkę ze światełkiem i wibracjami :D Niuńka przetestowała łóżeczko i wyraziła pozytywną opinię :)
Ja w końcu trochę odżyłam i odpoczęłam. Mała bardzo sie uspokoiła w ciągu ostatnich dni, nie marudzi już tak bardzo przed snem, przekonała się do zasypiania ze smokiem (chociaż strzeba go kilka razy załadować po kolejnych wystrzeleniach), rączki też jakby trochę spokojniejsze i nie zawijamy już Ali w kocyk do usypiania. Za to przy piersi dalej dramatycznie - popołudniami i wieczorami Mała drze się i wykręca jak tylko mleko przestaje samo wypływać z piersi i trzeba trochę wysiłku do zdobycia go. Leniwa dziewuszka :P
Zaszalałam w środę! Uszyłam Młodej sukienkę! Bardzo prostą. Materiał wygrzebała moja mama z jakichś moich starych zapasów, wystarczyło go na styk. Koroneczki zakupiłam w środę rano będąc z mamą na zakupach (tych koroneczke przeróżnych to nakupiłam na 5 sukienek! kiedyś powstaną) Niunia z sukienki zadowolona, chociaż Tata marudzi, że mu się dziecko wysuwa z rąk :P