Z dniem w którym Dzidziulinka ukończyła cztery miesiące zaczęła się nasza przygoda warzywno-owocowa. Teraz po 3 tygodniach gust Małej jest już w miarę sprecyzowany i melduję, iż owocki przechodzą w każdych ilościach, warzywka natomiast w żadnych :P W sumie się nie dziwię, mnie samej mało nie odwróciło na drugą stronę jak spróbowałam "zupki warzywnej". Nie wiem jaki mądry umysł wymyślił, że dzieci będą to jeść. Niemniej jednak dietę rozszerzać trzeba, więc poszłam po rozum do głowy i.. mieszam :P Marchewka zmieszana z jabłkiem przeszła. Tak samo dodana do brzoskwiń z jabłkami. Dziś natomiast zrobiłam dzieło szatana, czyli zupkę warzywną (marchew, ziemniak, por) zmieszałam z gruszkami i dodałam odrobinę cukru. Jak spróbowałam to mało nie wyrzuciłam, ale odezwał się mój wewnętrzy sadysta i dałam Małżonowi, żeby nakarmił Dzidziulinke. Sama obserwowałam z bezpiecznej odległości. Zabójcza mieszanka zniknęła w 5 minut! Wierzyć mi się nie chciało. Pojawia się pytanie: za sprawą gruszek, czy cukru? A może obydwu? Hm...
Jakiś czas temu Dzidziulinka dostała od Magenisiowej Mamy niesamowicie sprytny dywajs - siateczkę do podawania dziecku stałego pokarmu. Od tej pory kilka razy w tygodniu Młoda je owoce w postaci stałej lekko ugniecionej. Banan i brzoskwinie znikają zanim się obejrzę! Jabłko trochę gorzej, ale może to kwestia tego, że jest twardsze. Tak więc dziękujemy Magenisiowa Mamo za super prezent! :D
Proces pochłaniania trzeba koniecznie nadzorować, żeby nie musieć potem odnawiać mieszkania i kupować nowych ciuchów :D
Weszłam przez przypadek i zostaję:) córka moja w podobnym wieku, więc myślę, że czasem radami można się będzie wymienić:) pozdrawiam i zapraszam do mnie:)
OdpowiedzUsuńA dziękuję za zaproszenie i lecę poszperać u Ciebie :D
Usuń