Strony

piątek, 20 lipca 2012

poskromienie złośnicy

Małżon podzielił się dziś ze mną swoją obawą. Jak się chwilę zastanowiłam, to obawa zaczęła mi się wydawać jak najbardziej słuszna. Dotyczy ona mianowicie dźwieków jakie wydaje nasze dziecko. Dzidziulinka w zasadzie nie guga, nie gaworzy. Nasze dziecko wydaje z siebie dźwieki jednostajnym strumieniem z chwilą obudzenia aż do chwili odpłynięcia w sen, ale nie jest to język niemowlaka jaki kojarzę u innych dzieci. Dzidziulinka jęczy, marudzi, piszczy, skrzeczy, wszystko tonem skrajnie zirytowanym, który aż prosi się o akompaniament w postaci tupania nóżką. Marudzi gdy je, gdy nie je, gdy ćwiczymy i przewijamy ją, przebieraniu towarzyszy przyrost decybeli, a apogeum przeżywamy gdy kładziemy Małą spać. Jak ma dobry humor dźwiękom towarzyszy ślina w ilościach zatrważających :)
Po całym dniu głowa już od tego pęka. Mam też coraz bardziej dosyć tłumacze postronnym, że moje dziecko nie jest głodne ani zmęczone, ten model po prostu tak ma i już.

Obawa brzmi: czy nasze dziecko zacznie kiedykolwiek normalnie mówić? Czy tylko będzie krzyczeć zirytowana królewna i pokazywać palcem co jej potrzeba? :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz