Już w domciu po obiadku poszliśmy całą rodzinką na spacer do oddalonego o 15 minut większego sklepu. Duszno, parno, zanosiło się na burzę, ale sądziliśmy, że zdążymy wrócić zanim spadną pierwsze krople. Otóż nie zdążyliśmy, ściana deszczu pojawiła się za oknem jak staliśmy przy kasie. Dzidziulinka chrapała smacznie, więc stanęliśmy sobie pod daszkiem i spokojnie konsumowaliśmy lody, próbując ułożyć jakiś plan działania. Niby folię na wózek mieliśmy, mieliśmy także jedną składaną parasolkę (bo ja zawsze staram się to wszystko wozić w wózku) ale to żadna przyjemność leźć w taką ulewę. Niestety ledwie wykończyliśmy lody Dzidziulinka się uaktywniła i trzeba było podjąć w końcu jakąś decyzję, bo ona w wózku długo nie wytrzymuje. Ruszyliśmy: Dzidziulinka pod folią, Małżon pchający wózek pod parasolką, a ja z podkasanymi nogawkami dżinsów pod słoneczną parasolką Dzidziulinki :D Zapewne wyglądałam przekomicznie. Parasolka okazała się super nieprzemakalna, ale jej mikroskopijne rozmiary sprawiły, że z przodu byłam mokra od szyi w dół, a z tyłu woda ściekała mi z parasolki na kark i wartkim strumienie wpływała do gaci! Ale przynajmniej miałam suchą głowę i okulary, dzięki czemu widziałam gdzie zmierzam. Na szczęście mieliśmy na nogach sandały, na nieszczęście moje zafarbowały mi stopy na czarno!!
:))))))))))))))
OdpowiedzUsuńwow to sobie zmokliście ! Lektura taka była :D "czarne stopy" pozdrawiamy !!!
OdpowiedzUsuńA to za pewne nie tylko ja kupowałam te buty z CCC ;D
Usuń