Strony

czwartek, 25 października 2012

8 miesięcy

Nasz mały Mutancik zaskakuje nas każdego dnia. Po raz kolejny powtórzę to, co piszę każdego miesiąca: ja ją chyba przenosiłam o kilka miesięcy :D Wszędzie gdzie się pojawimy obcy ludzie sądzą, że Dzidziulinka ma przynajmniej roczek, głównie z uwagi na bujnego loka (ostatnio ujarzmionego w formie kitki na czubku głowy). Pewien pan 2 tygodnie temu stwierdził: Pani da ją do żłobka, to się będzie lepiej rozwijała. Jak odpowiedziałam temu panu, że Dzidziulinka nie ma jeszcze nawet 8 miesięcy i wolałabym, żeby się tak szybko nie rozwijała, to mu szczęka opadła.

Łazi po wszystkim i wszystkich.
Akrobatka stoi pewnie trzymając się mebla jedną łapką, a drugą najczęściej czyni jakąś szkodę :D Dziś jadła moją gąbkę podczas kąpieli! Robi tany-tany, czyli trzymając się oburącz podpory giba się w lewo i prawo przestępując z nóżki na nóżkę, podczas gdy nóżka odciążona wdzięcznie dotyka podłogi samym dużym paluchem. Od kilku dni pojawiają się także próby podskakiwania :D Trzymana za palce przemierza świat dużyyymi krokami! I to robiłaby najchętniej cały dzień, ale jej jeszcze na to nie pozwalamy. Czasem siedzi plecami do jakiegoś mebla i uderza głową odchylając się do tyłu, zdziwiona powstającymi dźwiękami.  Albo siedzi pod stolikiem, buja się w przód i w tył, szura kucykiem i frotką z kwiatkiem po spodniej części blatu :D

Jest niesamowicie spostrzegawcza.
Czytałyśmy ostatnio książeczkę o misiach i Dzidziulinka ku mojemu zdumieniu wycałowała każdego miśka, jaki się w niej pojawił! Otwierała dzioba i celowała w głowy miśków, pozostawiając mokre ślady na kartkach! Tak, to chyba były całuski w języczkiem :D (potem posklejały się kartki) Skubała też paproszki na dywanie. Bardzo lubi polować na muchy :D Smoczka leżącego na stoliku potrafi namierzyć z kilku metrów, a w nocy po ciemku namacać ręką i wsadzić go sobie bezbłędnie do dzioba. Coś ostatnio niezmierną miłością do smoczka zapałała, więc staramy się używać go jak najrzadziej.

Wie czego chce.
Zabranie zabawki (czytaj: pilota, szydełka, gąbki, papierka, kabla, śmierdzącego kapcia, skarpetki) skutkuje głośnym protestem w postaci krzyku i płaczu! Na szczęście daje się dosyć łatwo przekupić. W ogóle w głosie Dzidziulinki bardzo łatwo odczuć irytację, gniew, protest, ale także radość, ciekawość. Śmiech brzmi jakby się krztusiła :D Nadal jest tata, baba, nawet dziadzia raz się pojawił, ale mamy nadal nie słychać :( Próba położenia Wierciocha na plecach udaje się najwyżej 2 razy dziennie i to przy udziale dwóch osób :D W pojedynkę trzeba naprawdę kombinować, jak tu dziecko przewinąć. Nie robią przypadkiem 4-rek wciąganych jak majteczki?
Uwielbia zwierzątka, tuli maskotki i gania za tymi bardziej żywymi egzemplarzami :D

Najchętniej jadłaby to co my.
Towarzyszy nam podczas obiadków i bardzo grzecznie otwiera dzioba przed nadciągającym widelcem z ziemniaczkami i mięskiem. Sama wcina flipsy, biszkopty, pajdki chleba. Zupki-brejki są tolerowane w umiarkowanych ilościach. Za to owoce niemal w każdych. I z keczapem też wszystko przejdzie :D Trochę nas martwi, że Dzidziulinka uparła się na tylko 2-3 posiłki w ciągu dnia + do tego dwie duże butle w nocy (tu akurat mogłaby i 5 wypić, ale jej nie pozwalamy) ale może to jej wystarcza? Ostatnio śniadania jada dopiero koło 12, bo wcześniej jest wrzask i protest jak tylko wsadzamy ją do krzesełka. Tydzień temu wyszły obie górne jedynki i niestrudzenie rosną. Wsadzanie palców grozi amputacją! Drżyjcie marchewki i flipsy :D W weekend u dziadków Dzidziulinka gryzła nawet moją kanapkę z pasztetem i oblizywała się ze smakiem.

Nadal nie zasypia wieczorami sama, chociaż ostatnio obserwowaliśmy, jak zatkana smoczkiem i zmęczona na maksa Dzidziulinka kilka razy złożyła głowę na kocyku i zamknęła oczy, ale trwało to dosłownie po 2 sekundy :D Można to nazwać postępem? W tym tempie może w już w liceum będzie sama zasypiać :D Obecnie wygląda to tak: kładziemy się z Dzidziulinką na boczku, przytulamy mocno, żeby się nie mogła wyrwać i śpiewamy jej do uszka kołysanki. Po kilkunastu minutach może uśnie :D

Nie wiem ile waży, bo kolejny raz nie chciało mi się iść z nią do przychodni. Na wadze łazienkowej waży 9,2 kg. Głową sięga blatu stołu, który jest na wysokości 70 cm. Mieści się jeszcze w zimowy kombinezonik od sąsiadów rozmiar 68, który jest cudny i mam nadzieję, że wcisnę ją w niego chociaż ze 2 razy jak w końcu temperatura spadnie poniżej zera.

Jest bardzo podobna do mnie z charakteru :D Będzie ciężko..

plusku plusku chlapu chlapu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz