Strony

środa, 31 października 2012

historie biurowe 3

Zainspirowana postem Przyszywanej...

Tydzień temu Walkiria złożyła wypowiedzenie. Robiła to już od dawna, średnio raz na pół roku (bo to taka niepisana zasada negocjowania warunków zatrudnienia w naszej firmie), ale tym razem chyba na dobre. Pokłóciła się z prezesem, ale nikt nie wie dokładnie o co. Albo i wie, ale nasz dział graficzny to zupełnie inna planeta i jakoś nie możemy się dogadać z resztą firmy w sprawach plot :) Czasem mam wrażenie, że reszta firmy posługuje się jakimś tylko im znanym slangiem służącym wyłącznie do tego, by opowiadać jaka to nasza firma jest porąbana. No ale która nie jest, powiedzcie mi :D
Weźmy np firmę mojego Małżona. Ogólnoświatowa firma wynajmująca samochody. Po drabince, jaką utworzyła tam polska kadra zarządzająca z prezesów i dyrektorów można wleźć przynajmniej na Pałac Kultury. Firma zatrudnia 200 pracowników, z czego pewnie 1/10 to dyrektorzy, narzekający że miesiąc był słaby bo zarobili tylko 2,5 miliona :D Nad obsługą klienta (czyli moim biednym ślubnym) pieczę sprawuje kobita, która spędziła w tej firmie całe życie i niestety to widać po jej zdrowiu psychicznym. Praca tej istoty każdego miesiąca polega na tym, by udowodnić, że ona tam naprawdę jest potrzebna i bez niej to wszytko się rozleci. A tak naprawdę w wielu sytuacjach uniknięto by niepotrzebnego zamieszania, gdyby się nie wplątała. Kobita jest z Krakowa i przy byle okazji wypomina pracownikom warszawskim, że są kiepscy, nie to co ci w Krakowie (chociaż ich pracy nie nadzoruje i gucio o nich wszystkich wie) Np przypomina pracownikom o procedurze "smile" (szczerz się do klienta, aż dostaniesz skurczy mięśni twarzy). Albo o tym, żeby ściereczki Viledy, które są na wyposażeniu samochodów przecinać na pół, żeby zaoszczędzić! O historii ze świeczką chyba już pisałam! :D Rekrutuje nowych pracowników (jeśli trzeba, góra raz na rok) i niezmiennie zawsze wybiera tych spod znaku wodnika! :D Bo są podobno najdokładniejsi! (w czasie jednej rekrutacji obcej kobicie opowiedziała, że jedna pracownica kiedyś poroniła!!! Sic!) Kobita potrafi o 6 rano w niedzielę (nieraz będąc na urlopie) śledzić co się dzieje w systemie firmy i dzwonić do pracowników ze "złotymi radami".  Poza tym kobita nie robi zupełnie nic! Jest zupełnie niepotrzebna, a niestety firma to całe jej życie. Najgorzej, gdy ktoś się utożsamia z tworem jakim jest firma, a nie z ludźmi, którzy tam pracują.

2 komentarze:

  1. ot i nazwałaś i podsumowałaś to, czego mi zabrakło:)

    a zaproszenie proszę jakby co:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takich nie mało w firmach. U Nas tez jest taka i to nie jedna bym powiedziała. Co wszystkie wie i umie najlepiej. A ich złote rady w ogóle się nie przydają.

    OdpowiedzUsuń