Strony

piątek, 30 listopada 2012

gleb

Ostatnio kończę dzień około 1-2 w nocy. Ciągle jakieś zlecenia, ciągle projekty. Dziś sama nie wiem jak do pracy dojechałam, bo co chwila łapałam się na tym, że nie myślę dokąd zmierzam, gdzie skręcam. Ale po 2 latach jeżdżenia jedną trasą człowiek jest jak na autopilocie. Fakt, że nie skończyłam wbita w czyjś samochód zawdzięczam pewnie tylko temu, że wszyscy inni też mają swoje autopiloty :D Na mojej trasie bardzo łatwo wyczuć kto jest "gościem", a kto stałym bywalcem. Stali bywalcy pracują jak trybiki w zegarku, zwalniają i przyśpieszają w tych samych miejscach zawsze tak samo. A na gości zawsze sypią się bluzgi, że jeździć nie potrafią :D

W weekend odpocznę i od pracy i od macierzyństwa. Malutka odwiedzi wytęsknioną babcię, a my z Małżonem idziemy do kina na "Atlas chmur" i może jakąś pyszną kawę.

Dzidziulinka coraz bardziej sprawna i wszędobylska. Upodobała sobie szczotkę do kibla. Musiałam element wyposażenia odgrodzić wielką paczką papieru toaletowego. Ale dziś zauważyłam, że Dzidziulinka odkryła wolną przestrzeń pod kibelkiem i starała się tamtędy dosięgnąć "zabawki"! Coraz częściej słyszę upragnione "mama" ale niestety w formie skargi i żalu. O ile "tata" pojawia się w chwilach szczęścia i zabawy, o tyle "mama" jest wyrazem protestu z powodu: zabranej zabawki, usadzenia, położenia, odmowy łażenia a nią za ręce kolejną godzinę :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz