Strony

piątek, 16 listopada 2012

historie drogowe 2

Wracając z pracy przejeżdzam przez pewne skrzyżowanie, ze światłami. Ma ono kształt literki T, której daszek to duża trzypasmowa ulica, a ja wyjeżdzam z nóżki i skręcam w lewo. Nóżka na dwa pasy, lewy do skrętu w lewo i prawy do skrętu w prawo. W godzinach popołudniowych na nóżce tworzy się niezły korek, ale tylko do skrętu w lewo. Światła są tam dość krótkie, przejeżdza najwyżej 5 samochodów i jest to jedyne miejsce, w którym pozwalam sobie na przejeżdzanie na "późnym żółtym". Pasem prawym natomiast jedzie zawsze najwyżej jeden samochód co zmianę świateł. Nic więc dziwnego, ze coponiektóre warszawskie cfaniaki korzystają z tego prawego pasa do skrętu w lewo na krzywy ryj. Wjeżdzając na daszek naszej literki T ładują się oczywiście na skrajny prawy pas, ale na ten pas wjeżdza także dużo samochodów z lewego pasa odnóżki, bo zaraz za kilkaset metrów jest kolejny skręt w prawo. M. in. ja tak własnie robię. I mam już trochę dość uważania, czy jakiś debil nie zajeżdza mnie z prawej. Słowo daję, któregoś dnia, jak już nasz złomek mi się znudzi, wybiorę sobie jakąś odjechaną furę zajeżdzającą mnie z prawej i przefasonuję jej trochę blachę.
Małżon popiera :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz