... dobija mnie atmosfera wiszącego w powietrzu linczu.
W biurze panuje chaos. Nie ma czegoś takiego, jak plan wdrożeń na najbliższy rok. Robimy to, co się w danym momencie uwidzi albo odwidzi prezesowi. Jak już pisałam bywa tak, że pracuję nad czymś dwa miesiące, po czym wdrożenie zostaje wstrzymane na czas bliżej nieokreślony. Albo w drugą stronę - w piątek potwierdzam, że wdrożenia jakiejś tam wersji językowej nie będzie, a w poniedziałek o 9 dostaję informację, że do 12 pliki mają być w drukarni (a tekstów brak)! W tym chaosie każdy pilnuje swojego tyłka i przy byle okazji zwala winę na kogo popadnie. Najczęściej na grafików, bo do znacznej większości mózgów w naszej firmie nie dociera fakt, że graficy robią tylko to, co ktoś inny im zleca.
Obiadu na stołówce nie można zjeść w spokoju, bo zawsze ktoś obok żali się na kogoś nieobecnego. I niestety moje ogry nie są wyjątkami od reguły. Mam wręcz czasem wrażenie, że przyjęli sobie za punkt honoru zjechać każdego pracownika firmy. Z oczywistych względów najbardziej dostaje się naszej asystentce Ani. Dziś znów Jackie na nią nawrzeszczał i Anka znów ryczała. Darli się na siebie tak, że aż zajrzała do nas dyrektorka produkcji i zaprosiła ich na dywanik. Na szczęście dla nich wszystko rozeszło się jakoś po kościach.
Mieszanie z błotem nie omija także waszej drogiej Pen. Bóg jeden wie, od czego mnie tak czasem uszy pieką :P Mnie moi drodzy koledzy uważają za "artystkę", która nie potrafi nic złożyć do druku. Każda nieścisłość w mojej pracy, odchylenie o ułamek milimetra jest natychmiastowo wytykana i rozgrzebywana w coś rozmiarów leju po bombie. Ja z natury jestem osobą odpowiedzialną, chciałabym aby wszystko to co robię było zrobione dobrze. Niestety gdy czas goni jestem bardziej kreatywna niż dokładna. Pracując przez tydzień nad jedną pracą, nanosząc ciągłe poprawki bardzo łatwo coś przegapić, bo praca zwyczajnie człowiekowi się "opatrzy" i zaczyna się ją robić "z pamięci". Wiem, że wielu błędów uniknęłabym, gdybym mogła odpocząć od danej pracy przez kilka dni, ale na to nie ma oczywiście czasu. I niestety każda "porażka" wytknięta przez kolegów działa na mnie dołująco. Zaczyna mnie wkurzać to, że ciągle muszę się z jakiejś decyzji projektowej tłumaczyć. Nie pomaga też fakt, że pracujemy w 3 różnych programach, których opcje w wielu przypadkach pokrywają się ze sobą, a w każdym z tych programów jedną rzecz można zrobić na 5 różnych sposobów uzyskując taki sam efekt. Oczywiście tylko te sposoby, których oni używają są właściwe, a moje są złe.
...
Od dziś celem zachowania zdrowia psychicznego postanawiam oficjalnie: olewam ich wszystkich ciepłym moczem. Mam prawo być niedoskonała. Nie przeprowadzam operacji na otwartym sercu, tylko projektuję i składam opakowania na kosmetyki. Moja praca daje mi wiele radości i satysfakcji i nie pozwolę by zmieniły to typy, dla których jedyną ambicją w życiu jest wytknięcie innym ich błędów.
Pen, jesteś super dokładna - swego czasu miałyśmy podejrzenie że jesteś robotem - bo nikt normalny od ręki nie szasta idealnych elips i kółek... pamiętasz co mówił Profesor - "...niech Pani nie robi konkurencji krzywikowi?"
OdpowiedzUsuńA co do Ogrów - wiesz dobrze że Ogry będą zawsze Ogrami wiec się nie przejmuj i zakładaj grubszą zbroję! :D