Święta, święta i po świętach! W końcu!
Mam mieszane uczucia odnośnie minionych świąt. Po pierwsze dlatego, że pracowałam czwartek-piątek i pracuję dziś. Małżon pracował dodatkowo jeszcze w drugi dzień świąt i w sobotę. Dzidziulinki prawie nie widywaliśmy, bo zagrabiła ją dla siebie moja mama. Ciekawe, czy ja też będę tak szaleńczo kochać moje wnuki :) Wieczorami jeździliśmy po marketach budowlanych ogarniając pobieżnie to co jest i starając się dopasować to do naszej wizji nowego mieszkanka.
Święta są magiczne do pewnego wieku. Bardzo chciałabym nadal czuć tę magię i radość, ale coraz częściej przed świętami i w same święta jestem bardziej zabiegana i zestresowana niż przez resztę roku :) Te święta po raz pierwszy spędzilismy we trójkę, więc trochę tej utraconej dziecięcej magii (choć jeszcze nie do końca świadomej) przejełam od Dzidziulinki. Młoda cały wieczór wigilijny szalała między zabawkami swoich sióstr ciotecznych, a największą atrakcją jak zwykle były wstążeczki :) Biegała, tańczyła, nauczyła się też od sióstr ciotecznych, że na zabranie zabawki nie koniecznie trzeba od razu reagować płaczem. Można na przykład nawrzeszczeć na perfidnego złodzieja :D
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Od wtorku pomieszkiwaliśmy u moich rodziców i (mimo wiktu i opierunku) byliśmy już bardzo wystęsknieni za własną norką. Uradowani wróciliśmy do siebie w niedzielne południe. Marzą mi się takie święta, gdy będziemy mogli z Małżonem pospać do południa we własnym łóżku, potarmosić się z naszą pociechą, zjeść późne śniadanie i spędzić razem cały dzien, nie troszcząc się o resztę świata.
Podpisuję się nogami i ręcami pod tymi marzeniami...
OdpowiedzUsuńA ty nie masz co robić? :D Ja pewnie zaraz wyjdę z pracy - taki prezent noworoczny.
UsuńA ja jakoś szczególnie tych świąt nie odczułam, roboty też więcej niż zwykle i też pracowałam czwartek, piątek i dzisiaj. Ehh
OdpowiedzUsuń