W końcu udało nam się konkretnie podziałać w sprawie wykańczania nowego mieszkanka! Może nie będzie tak źle i uda nam się w nim zamieszkać na początku lutego. Bardzo trudno nam się zabrać do roboty, bo Małżon pracuje też w weekendy (np w tę sobotę) i trudno nam znależć dni, gdy oboje jesteśmy dyspozycyjni. Do tej pory popołudniami jeżdziliśmy po okolicy kupując, zamawiając, oglądając, ale już czas najwyższy był, aby zacząć działać.
W niedzielę zaprosilismy do nas babcię Helcię (wniebowziętą, a jak!) do opieki nad Alunią i pojechaliśmy do nowego mieszkanka. A tam wcale nie tak pięknie, jakby się wydawało. Brak kafelków na podłodze (pod wanną wolnostojącą) jest dla mnie rzeczą niepojętą, ale do naprawienia. Niestety po bliższych oględzinach odkryliśmy, że były właściciel zostawił nam dziurę w podłodze, wykutą pod ich wy* w kosmos wannę z termomasażem, światłoterapią i ćwierkającymi ptaszkami. Brakowało dobrego centymetra betonu. Za dużo, żeby nadrobić klejem do glazury, musieliśmy przejść szybki kurs wylewania cementu samopoziomującego! :D Dziś po pracy jadę ocenić rezultat. Podobno po 5h już można na taką wylewkę wejść, ale Małżon ma przyjechać mnie odkuć, gdybym długo nie wracała do domu :P
Drugi bubel to wyrąbana dłutem dziura w kafelku na ścianie wokół końcówek rur. Były właściciel zabrał razem z wanną swoją baterię, która była nietypowa. Prawdopodobnie miała jakiś taki duży element maskujący, a nie dwa oddzielne do ciepłej i zimnej, jak jest w 99% modeli baterii łazienkowych dostępnych w sklepach. No a dziura w ścianie ma wymiaty 23x10 cm i powtarzała kształt tej ich nietypowej osłonki i nie możemy znaleźć żadnego kranu, który by tę dziurę zasłonił. Właściciel zostawił nam co prawda sporo kafelków, ale niestety wszystkie pasujące w to miejsce są połamane. Pozostaje więc wymyślić coś nietypowego i dizajnerskiego, czymby tę dziurę zasłonić i się nie wstydzić. Mam już nawet pomysł, ale co z niego wyjdzie, to zobaczymy.
Poza tym w niedzielne popołudnie udało nam się jeszcze powyciągać ze ścian i sufitów milion kołków rozporowych, bo ci ludzie mieli manię wieszania wszystkiego! Malżon szpachlował potem dzielnie te dziury, a ja walczyłam z resztkami starego silikonu w łazience. W pokoju Aluni zerwalismy paskudne listwy przypodłogowe. Dużo więc nie zrobiliśmy, ale ważne, w końcu zaczęliśmy.
W tym tygodniu dobrze byłoby zamówić farby, bo kolor który jest bardzo nam się podoba, ale niestety jest mieszany na zamówienie (ciekawe jaka cena)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz