Strony

piątek, 15 marca 2013

smutny finał

We wtorek mieliśmy spotkanie w gronie graficznym celem naprostowania stosunków z Anka. Zaczęła szefowa Z, w duchu łagodności i wzajemnego zrozumienia, używała takich ogólników, że Anka gotowa była jeszcze odebrać całą pogadankę jako reprymendę dla nas, żebyśmy zaczęli ją lepiej traktować. Nie lubię czegoś takiego, ja wykładam kawę na ławę gdy mi coś nie pasuje. Więc wyłożyłam - najłagodniej jak potrafiłam zapytałam Ankę o powody takiego, a nie innego zwracania się do pracowników przytaczając konkretne przykłady sytuacji. O dalszej części rozmowy mogłabym pisać długo i namiętnie. Dowiedzieliśmy się m. in, że to my ją wyzywamy i źle się do niej odnosimy (nie słyszałam ani razu), bo wsadzamy nos w nie swoje sprawy (koledzy mieli nadzorować pracę Anki, a ona miała się uczyć), bo ona ma wyższe wykształcenie i domaga się szacunku (czyt. nie prosimy jej uprzejmie i nie dziękujemy należycie za wykonywaną pracę, a na dokładkę śmiemy wytykać błędy). Że ona ma problemy tylko ze mną i P (bo akurat podpadliśmy jej w tym tygodniu) a z innymi z działu żyje w zgodzie (bo akurat ostatnimi czasy prawie nie było ich w biurze ze względu na delegacje). Że P jest "tylko DTPowcem" (ta, drugi w hierarchii działu po Z :D), a ja jestem wredna i to opinia wielu osób z firmy :D I że z tym ruszeniem grubego tyłka to przecież powiedziała szczerą prawdę, więc co my źli ludzie od niej chcemy?! Szefowej opadły ręce. My się zapieniliśmy. Początkowo było wszystkim nam niezręcznie prowadzić z nią taką dyskusję, 5 przeciwko 1, bo to łatwo mogło przerodzić się w jakiś lincz. Ale wobec objawu tak topornej bezmyślności, braku samokrytyki i bezczelności zapomnieliśmy o początkowym postanowieniu i rozgorzała gorąca dyskusja na temat przydatności takiego ułomnego asystenta, który zamiast usprawniać pracę działu sieje ferment i niezgodę a na dokładkę łazi po firmie i opowiada, jaka to jest biedna, bo cały dział graficzny się na nią uwziął. Po 10 minutach Anka się popłakała, stanowiska jednak nie zmieniła, do głowy nie przyszło jej przeprosić i obiecać poprawę. Cały czas obstawała przy swoim "jestem idealna, odpier.. sie". Nie mam pojęcia czy aby być takim narcyzem trzeba mieć predyspozycje genetyczne, czy to kwestia wychowania. Zrobiło mi się jej żal, dotarło do mnie, że taka "dyskusja" może trwać w nieskończoność, a ja byłam głodna :D W każdym bądź razie to ja wyciągnęłam rękę ze słowami "Obiecamy sobie, że będziemy się traktować z szacunkiem?". Uścisnęła mi dłoń jakby chciała ją połamać. Do P ręki nie wyciągnęła. On to zrobił bo nie mógł w nieskończoność nie zauważać naszych karcących spojrzeń (chyba wszyscy byliśmy głodni :D )

Dziś o 11 Anka dostała wypowiedzenie. Zrobiła porządek na biurku wrzucając do niszczarki wszystko co na nim miała. Nie wiemy, czy były to karty prac, czy jak twierdziła - prywatne śmieci. Niszczarka stoi na uboczu w korytarzu i zauważyliśmy tam Ankę, gdy już prawie skończyła. Potem wzięła plecak i bez słowa wyszła. No cóż, ludzi poznaje się nie po tym jak zaczynają, lecz po tym jak kończą.

Za sprawą Ankowego wypowiedzenia stoi najprawdopodobniej inicjatywa szefowej marketingu K-riny, bo nasza szefowa była jak zwykle gotowa dać Ance kolejną szansę. Najwyraźniej jednak nie tylko dział graficzny miał jej dość i informacje o jej mało profesjonalnym zachowaniu wędrowały przez firmę już od jakiegoś czasu. Nawet sprzątaczka stwierdziła dziś w rozmowie ze mną "no tak, bo ona taka konfliktowa jest" (!) Jestem ciekawa, czy wyciągnie z tego jakąś lekcję. Obawiam się jednak, że odebrała całą sytuację jako lincz, zmowę pracowników przeciwko jej idealnej osobie.

anywany... poszukujemy nowej asystentki, bo pracy jest mnóstwo i chyba właśnie minął bezpowrotnie piękny czas, gdy wyrabiałam się z cotygodniowym planem pracy...

3 komentarze:

  1. "predyspozycje genetyczne, czy to kwestia wychowania. " hahahah poległam :D dobry tekst !

    OdpowiedzUsuń
  2. No wreszcie ktoś ruszył głową! :-) A gdzie słać referencje? ;)

    OdpowiedzUsuń