Szlak mnie dziś trafił na dzień dobry. Nasza pożal się boże asystentka zwróciła mi uwagę, żebym odbierała telefony, bo mi "nie zaszkodzi ruszyć gruby tyłek". Nic nie powiedziałam, ale skoro tak ofiarnie zwróciła mi uwagę starałam się przez cały dzień ani jednego telefonu nie odebrać :P Niech ona rusza swój chudy nieużywany tyłek, w końcu to jej jedyny atut, bo grafik raczej nigdy z niej nie będzie. W porze obiadowej ucięłam sobie krótką pogawędkę z szefową. Puenta - najlepiej byłoby wymienić asystentkę, ale to potrwa, więc musimy uzbroić się w cierpliwość i zaopatrzyć w bat. Anka przechodzi ostatnio jakiś dziwny okres i już chyba każdy w dziale graficznym miał rozmowę z szefową na temat zachowania Anki. Nasza teoria jest taka, iż mimo nakłamania w CV i zamieszczenia nieswoich prac na kilkunastu portalach branżowych jakoś nikt z pracodawców się o nią nie bije ;) Nagabuje szefową na zmianę stanowiska z asystentki na młodszego grafika, ale do tego wymagałoby mieć jakąkolwiek wiedzę z zakresu grafiki/programów graficznych. A Ania tego nie ma i z takim nastawieniem, jakie prezentuje szybko mieć nie będzie. O ile w ogóle.
A skoro już o grubych tyłkach mowa, przechodzę jakiś kryzys. W nowym mieszkaniu mam za dużo luster. Stoję na rozstaju i albo wymienię całą garderobę na rozmiar większą, albo wezmę się za siebie i schudnę. Mogę jeszcze wytłuc lustra. Zabieram się za tę dietę Dukana jak za jeża i chyba nic mi z tego nie wyjdzie. Przeraża mnie monotonia menu i ostrzeżenia o zbytnim obciążeniu nerek (a ja miałam już w przeszłości sygnały od moich nerek). Sytuację poprawiłyby niewątpliwie ćwiczenia, tylko że nie jestem w stanie ćwiczyć. Nie mam motywacji/czasu/ochoty/zdrowia. Siedzę całe dnie w pracy, a potem jeszcze pół nocy na drugim etacie w domu. Do tego nie ma wieczora, żeby Małżon czegoś nie otworzył. Życie jest niesprawiedliwe, bo on opycha się wszystkim i chudnie, a mi wystarczy spojrzenie na chipsa i już tyję.
Mogłabym jeszcze dać sobie na wstrzymanie, bo może kiedyś będziemy mieć jednak drugie dziecko i cały mój trud chudnięcia pójdzie na marne. Może, kiedyś, gdy nadejdzie piękny dzień i Ala prześpi w końcu całą noc bez budzenia się co 20 minut, poczujemy, że czas na drugie. Miejmy nadzieje, że nie będziemy wtedy za starzy...
idę zapić doła meliską....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz