Strony

środa, 3 kwietnia 2013

raport poświąteczny

Siedzimy i chorujemy, obie. Moje przeziębienie przez święta przerodziło się w zapalenie oskrzeli. Jeszcze w piątek wszystko miało się ku lepszemu, ale od soboty zaczął się paskudny kaszel i kilka razy byłam pewna, że właśnie wypluwam płuca :/ We wtorek poszłam ponownie do lekarza i tym razem wyszłam z antybiotykiem i zwolnieniem do poniedziałku włącznie. I przykazaniem, by leżeć, co jest akurat raczej niewykonalne :) Alunia od wczoraj niestety też gorączkuje, ale apetyt ma, pije dużo, bawi się z drobnymi przerwami na marudzenie, więc jest nadzieja, że jakoś sobie z tym wirusem poradzi maleństwo. I tak uważam, że nasza córa ma super odporność, bo 13 miesięcy przeżyliśmy beż żadnej poważniejszej przypadłości. Daję tej gorączce czas jeszcze jutro, ale jeśli utrzyma się do piątku to idziemy z Dzidziulinką do lekarza.

Tak więc siedzimy razem i staramy cieszyć się sobą pomimo niedoskonałości materii :) Alunia niedawno załapała w końcu o co chodzi z tym magicznym słowem "mama" i używa go namiętnie zwłaszcza, gdy znikam jej z pola widzenia :D Cudowne słowo, naprawdę magiczne. Dzidziulinka tuli się do wszystkiego: kocyka, poduszek, pluszaków i nas, o ile akurat leżymy gdzieś w pobliżu na dywanie :) Trzeba przy tym bardzo uważać, by zachować wszystkie zęby i cały nos... Cudowna ta nasza córunia, kumata chyba ponad swój wiek. Wiem, że wszystkie matki postrzegają tak swoje dzieci, ale ja nie mam porównania z innymi maluchami i czasem nie mogę wyjść z podziwu, że Alunia trafia bezbłędnie klockiem do sortownika albo wraca uparcie po kolejne przysmaki pamiętając skąd je wyciągam. Zaskakuje mnie każdego dnia. Ostatnio nie podobały jej się zielone rajstopki, które założyłyśmy i szarpała je stojąc przede mną z miną "no weź matka, naprawdę muszę to nosić?" póki nie wyciągnęłam z szafki innych :)

Na topie nadal są zwierzątka :) Z tatą oglądają na youtubie filmiki ze zdjęciami i głosami zwierząt - szał! :) Dzidziulinka dostała "na zajączka" od cioci Marzenki zestaw klocków Duplo (wart mniej więcej tyle co jej zeszłotygodniowe wynagrodzenie, ale ten typ tak ma...eh) z księżniczką i konikiem. I wszystko jest ok, póki księżniczka nie wskoczy na rumaka - jaki to wzbudza protest naszej córki to aż trudno opisać. Krzyk, pisk, łzy i koniec świata :D Koń wolny ma być i już! A w ogóle to klocki też mają być osobno i Dzidziulinka z mniejszą lub większą cierpliwością wszystkie budowle rozbiera systematycznie klocek po klocku :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz