Strony

niedziela, 27 grudnia 2015

każdy troszczy się o swoje, czyli poświąteczne roważania

W tym roku wigilia wypadała w rodzinie Małżona, wszyscy mieliśmy spotkać się u brata Małżona, który na krótko przyjechał z rodziną do Polski i miał najlepsze warunki metrażowe w domu swoich teściów. Zaproponowaliśmy teściom, żeby może w tym roku ograniczyć prezenty do dzieciaków, bo to i tak 10 łepków, a wiemy, że sytuacja finansowa nie jest u nich komfortowa. Teściowie się zgodzili, chyba nawet im ulżyło, ale nie wiem czy te plany dotarły do rodziny brata Małżona, bo jakoś tego nie przypilnowałam. Podobno pytali co chcemy, Małżon odpowiedział, że nic, ale do głowy by nam nie przyszło, że owo "NIC" tak ochoczo obejmie także nasze dziecko o_O.

Cały czas ganię się za te rozważania, bo w końcu każdy ma prawo sam decydować na co wydaje kasę i nie wiem, czy mam prawo oceniać. My zadecydowaliśmy, że każde dziecko coś od nas dostanie. Nie były to wypasione gadżety, ale raczej kreatywne drobiazgi, którymi można bawić się na 10 różnych sposobów. Takie paczuszki za kilkanaście złotych, a dla najmłodszych własnoręcznie szyte poduszki, jakaś pozytywka. I cieszę się, że nie widziałam tych drobiazgów szmyrgniętych w kąt :)

No więc nie mam prawa, ale mimo wszystko rozważam i oceniam. Bo skoro kogoś stać na kupienie swoim dzieciom prezentów za kilka stów, to czy nie mógłby reszcie dzieci kupić chociażby po czekoladzie?

Mógłby.

Na poprawę humoru: dumni dziadkowie z całą gromadką :)


1 komentarz:

  1. u nas też tylko dzieci dostały, jakoś udało się zgrać zrzutki:)

    OdpowiedzUsuń