Strony

środa, 16 grudnia 2015

obuchem w łep

Tydzień zaczął się ... delikatnie powiedziawszy zimnym prysznicem.

Po pierwsze - moja cukrzyca ciążowa. Wydawało mi się, że wszystko jest bardziej różowe, niż w rzeczywistości. Przez ostatnie 3 tygodnie prowadziłam dokładne zapiski  tego co jem i robiłam pomiary glukometrem, czekając na zaplanowaną na poniedziałek wizytę w poradni diabetologicznej dla ciężarnych. Byłam spokojna, wydawało mi się, że jest ok.
Na miejscu okazało się, że całe zapiski mogę sobie w d... wsadzić, bo powinnam była robić pomiary po godzinie, a nie po dwóch godzinach po posiłku. Poranny cukier na czczo powinnam mieć poniżej 90, a nie 100. W tej perspektywie moje wyniki nie wyglądają już tak różowo. Finał 2 godzinnego maratonu szpitalnego jest taki, że dostałam insulinę na noc i bardzo zagmatwane wytyczne od pani dietetyczki.
Przez resztę poniedziałku i cały wtorek chodziłam po prostu głodna, bo nie byłam w stanie znaleźć nic sensownego do jedzenia i bałam się jeść cokolwiek poza kanapkami z moim sprawdzonym już chlebkiem IG (do którego pani dietetyczka podeszła sceptycznie, ale który jako jedyny na razie sprawdził się w 100%). Dowiedziałam się, że powinnam ważyć produkty węglowodanowe zanim je zjem ;/ Powinnam jeść co 2,5 - 3h i nie głodzić się. Przez ostatnie 3 dni nie udało mi się ani razu zastosować do wytycznych dietetyczki. Akurat wszystkie 3 dni spędziłam pół na pół jeżdżąc rano po szpitalach i przychodniach (czyli głodząc się), a wieczorami opiekując się dzieckiem (czyli nie mając czasu nawet zważyć kromki chleba) i jeszcze w ramach zapewniania księżniczce rozrywki piekłyśmy i dekorowałyśmy pierniczki (żadnego nie zjadłam, ale może sam zapach mi szkodzi). Zjedzona we wtorek zupa zapewniła mi prawidłowy cukier, ale już w środę po tej samej zupie cukier miałam za wysoki ;/ Po chlebie żytnim kupionym przez Małżona na kolację mam cukier 143 ;/ Nic z tego nie rozumiem. Przed pierwszym wieczornym zastrzykiem z insuliny rozpłakałam się w ramionach męża, bo przerosła mnie perspektywa wbijania sobie igły przez kolejne 2 miesiące (lub do końca życia, w zależności od tego jak bardzo mam rozpieprzony organizm).  Pociesza mnie fakt, że w rodzinie nie ma przypadków cukrzycy, więc może to minie po porodzie.
Stałam się niewolnikiem jedzenia. Na dokładkę dobija mnie moja waga - 7 miesięcy za mną, a ja przytyłam tylko 4 kg. I znów zalecenie dietetyczki, żeby się nie głodzić, czyli tak naprawdę odpada dłuższy spacer z dzieckiem lub drzemka w ciągu dnia. Mam ochotę to wszystko malowniczo pierdolnąć w kąt i zdać się na to co ma być.

Po drugie - zęby mojego dziecka. Po wakacyjnej akcji moje dziecko ma plomby we wszystkich czwórkach i wyrwane 2 zęby z przodu (które uszkodziła sobie o podłogę gdy miała 2 latka), które chwiały się i powodowały ropienie na dziąsłach. Oczywiście nie udało nam się uniknąć jedzenia słodyczy, ale myjemy zęby po każdym posiłku, przynajmniej 4 razy dziennie. I co? Na dzisiejszym przeglądzie wyszło, że wszystkie piątki i to co zostało z czwórek mają pruchnicę! Życie naprawdę jest niesprawiedliwe. Dzieciaki w rodzinie żłopią Colę i oranżadę, jedzą słodycze, a zęby mają całe...

Po trzecie - zachowanie mojego dziecka. Dzisiejszy dzień z racji kolejnego maratonu lekarskiego Małżon miał wolny, więc Ala znów stawała na rzęsach, żeby być dosłownie upierdliwym bachorem. Śniadanie - płacz, obiad - płacz, za długo coś robimy i każemy jej czekać - płacz. Nie zajęła się sama zabawą nawet na 5 minut, bo "ona nie potrafi nic wymyślić). W takie dni boję się, jak to będzie z drugim dzieckiem. Przecież Ala nie da nam żyć, nie mając naszej pełnej uwagi przez 100% czasu. Rozważam znalezienie jej pełnowymiarowego przedszkola na 9h, żeby nie zwariować.

Może jutro będzie lepszy dzień...

1 komentarz:

  1. jejka, ja dopiero dzis czytam, bo cały tydzień to jakaś masakra. ja z chorym dzieckiem w domu... przedszkole to jednak super sprawa!
    co do pruchnicy to tak jest to niesprawiedliwe! ja od dziecka walczyłam, bo albo pruchnica, albo słabe szkliwo, teraz mam tak mega słabe zeby, ze pewnie za 10 lat skoncze z proteza;/ a unikam wszystkiego co szkodzi, myję kilka razy dziennie... rozumiem ból Ali.
    co do cukru, strasznie Ci współczuje:( ale jeszcze tylko trochę...

    OdpowiedzUsuń