Jak nie urok to przemarsz wojsk. A ja mam przecież tylko dwoje dzieci, mam kochającego męża i rodziców gotowych służyć pomocą o każdej porze. Co maja powiedzieć np. samotne matki, albo rodzice sześciorga dzieci? Nawet nie chce o tym myśleć.
Dziś rano Ala skończyła brać antybiotyk i to był koniec pozytywnych momentów na ten dzień. Pojechaliśmy z Ulą do pediatry, bo coraz mniej podobał mi się jej kaszel. Przy okazji tej wizyty po raz enty przekonałam się o wyższości prywatnych placówek nad tymi państwowymi. W państwowej musiałabym wystać numerek o 7 rano, potem nasiedziałabym się w poczekalni pełnej innych chorych dzieci i raczej nikt nie zrobiłby mojej córce rtg od ręki. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że dzieci poniżej pół roku leczy się tylko szpitalnie. Z podejrzeniem zapalenia płuc wylądowaliśmy więc w nowiutkim szpitalu na Banacha. No i to tyle w temacie podwyższonej odporności dzieci karmionych piersią.
Po szybkich badaniach zapalenie płuc zostało wykluczone, ale leczymy się z wirusa RS. Prawdopodobnie dziad krążący w naszej rodzinie po świętach skorzystał z chwilowego obciążenia organizmu UIi szczepionkami i zaatakował. Czeka nas kilkudniowy pobyt. Na razie na korytarzu szpitalnym, bo miejsce na sali jest tylko do spółki z dzieckiem z biegunką :/ Ula wcale nie wygląda na chore dziecko i wszystkich znęcających się nad nią przez cały poranek lekarzy znosiła bardzo spokojnie. Dopiero wymaz z noska zakończył się płaczem. Czasem zakaszle, kataru prawie nie ma, gorączki nie ma. Albo to dopiero początek, albo odporność Uli jest lepsza niż nam się wydaje.
Ala w trybie nagłym została zabrana przez babcię. Trochę marudziła, ale podobno juz jest ok. Nie rozmawiałam z nią przez telefon, bo bym się popłakała :( Dziś miałyśmy we trzy spędzić nasz pierwszy babski wieczór bez taty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz