Strony

wtorek, 31 maja 2016

remedium

Są takie poranki, na które jedynym remedium jest porządny klaps. Średnio raz w miesiącu nie znajduję już innych sposobów na poradzenie sobie z 4 letnim dzieckiem. Niby bez tragedii, ale zawsze mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Tym większe im grzeczniejsze staje się moje dziecko po takiej kuracji.


Sięgnęłam z powrotem po książkę "Jak mówić, żeby dzieci słuchały, jak słuchać żeby dzieci mówiły". Była to lektura obowiązkowa na moim studium pedagogicznym na akademii. Dziesięć lat temu rady zawarte w tej książce wydawały mi się oczywiste - z punktu widzenia osoby bezdzietnej. I muszę z niejaką dumą przyznać że nie dość że coś z tej książki zostało mi w głowie, to jeszcze przez większość czasu udaje mi się zastosować do tych zasad. Tylko czasami już mi się po prostu nie chce. Nie chce mi się kombinować, zagadywać, przechytrzać, żeby tylko założyła skarpetki bez jęczenia i w czasie krótszym niż 15 minut. Nie chce mi się o raz 10-ty prosić, żeby się nie darła, bo obudzi Ulę. Nie chce mi się wczuwać w uczucia małej terrorystki, która z rykiem tarza się po podłodze nie chcąc iść do kibelka, podczas gdy ja zlana potem i glodna mam na ręku wyjącą Ulę. Nie chce mi się słuchać i interpretować narzekania w stylu "A ty jesteś krnąbrna, Rainbow Dash mi to powiedziała, wiec za karę dziś znów będzie gorąco, i wiesz co będzie". Nie chce mi się prosić żeby zjadła śniadanie - przy setnym zwrocie "Ala jedz" dostaję już bólu głowy. Tak mi się nie chce, że nie macie pojęcia. I wtedy pojawia się remedium...


Po cichu liczę na to, że ponowna lektura pozwoli mi znaleźć w sobie dodatkową siłę na ten brakujący dzień w miesiącu. Dla zdrowia psychicznego mojego i jej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz