Strony

sobota, 4 czerwca 2016

druga szansa

Patrzyłam dziś jak Starsza przez godzinę je zupę i w mojej zmęczonej głowie na przemian kotłowały się dwie myśli: w którym momencie popełniłam błąd i czy doświadczenie pozwoli mi uniknąć go powtórnie. I nie chodzi o to, że Starsza zjadła godzinę przez zupą pół bułeczki, którą dzieci standardowo dostają od pani w piekarni. Przyczyny takiego stanu rzeczy muszę szukać o wiele wcześniej i obawiam się, że doszukam się ich przynajmniej kilku. Przecież ona jeszcze rok, dwa lata temu jadła niemal wszystko! Teraz jej jadłospis ogranicza się do naleśników i mięsa z kebaba...


W którymś momencie zaczęła pewne potrawy odrzucać, ale nie robiliśmy z tego tragedii - dawaliśmy do jedzenia coś innego, licząc na to, że na pewno następnym razem skusi się na tą odrzuconą potrawę. Ale tak się nie stawało i lista dań, które nasze dziecko raczyło jeść kurczyła się powoli, ale regularnie. Starsza prawie nie je warzyw, dlatego tak walczę o te zupy, jak o ostatni bastion zdrowego odżywiania. Moje zupy są pełne kawałków warzyw i czasem pełnoziarnistego makronu - więc moje dziecko ma na co wybrzydzać. Tak samo jak na pełnoziarniste pieczywo, które raz zje bez marudzenia, a innym razem niemal nad nim płacze. Do picia dostaje ode mnie prawie wyłącznie wodę - zawsze jest zawiedziona i marudzi, ale wypija wszystko. Angażuję Starszą w pieczenie ciast i ciasteczek, z nadzieją, że polubi moje ciasta z mąki pełnoziarnistej i połową cukru podanego w przepisie :) Niektóre lubi.


Wsparcie, solidarność, konsekwencja.
Tego w około mnie brak, a brak ów przekłada się na moją chęć walki o zdrowe odżywianie dziecka. Małżon, będąc kochającym ojcem i małżonkiem, odpuszcza przy pierwszym sprzeciwie nawet nie udając, że próbuje walczyć. Nie wraca z zakupów bez garści jogurcikow, slodkich soków albo czegoś "na deser". Także dla mnie... O mojej mamie to aż żal wspominać - ta kobieta jest w stanie dosłodzić Ali kanapkę z miodem, postać nad nią i karmić po kawałeczku, byle by zjadła. Kłócimy się o to średnio raz na pół roku, bez większego efektu. Już mi się wydawało, że przeforsowałam zdrowe pieczywo, ale ostatnio znów pojawiły się białe kajzery. Ręce mi opadają. Sama dla siebie kupuje wieloziarnisty chlebek na wagę, a swojej wnuczce serwuje najgorsze możliwe pieczywo. Każdy napój jest posłodzony, po każdym takim słodkim posiłku jest deser...


W ubiegłym tygodniu jedna z naszych osiedlowych piekarni przygotowała promocje i częstowała przechodniów rogalikami: pysznymi, mięciutki, z najlepszej mąki, pełnymi cukru i słodkiej kruszonki. Na moją uwagę, że takie cuda nie są najzdrowsze i szybko odkładają się w boczkach pani częstująca odpowiedziała, że przecież coś trzeba jeść. Ręce mi opadły. Wydawało mi się, że w społeczeństwie panuje większa świadomość. Ale prawda jest taka, ze w natłoku codzienności mało kto ma chwilę czasu, by przeczytać skład gotowych potraw, a cukier znajduje się w każdym "zdrowym" zbożowym batoniku, w każdym "zdrowym" sosie warzywnym ze słoika, w każdych płatkach do mleka. W herbatce granulowanej dla niemowląt jest 88% cukru! W kaszkach 30%! Jak to tłumaczą producenci, którzy jednocześnie mają w ofercie zupki bez grama soli?! A sklepiki szkolne? A stołówki w szkołach i przedszkolach? Komu zależy na tym, by wychowywać pokolenie uzależnione od cukru? Kto z naszych uczynnych rządzących wziął w łapę za zniesienie przepisów o zdrowym odżywianiu? Rok temu koleżanka w pracy była mocno zmartwiona tym, że po wprowadzeniu zdrowego jedzenia w przedszkolu jej dziecko będzie chodziło godne. Wtedy też ręce mi opadły. Czy rodzicom naprawdę zależy by dzieci jadły cokolwiek, w obawie ze nie zjedzą nic? Dostali wsparcie ze strony państwa a uznali je za przeszkodę...


Ja może jestem trochę skrzywiona po tej diecie cukrzycowej w ostatniej ciąży, ale jestem żywym dowodem na to, ze da się w tym kraju jeść zdrowo, bez cukru - i przeżyć. Trzeba tylko zadać sobie trochę trudu i mieć świadomość celu. A celem jest zdrowie naszych dzieci. Moim marzeniem jest wprowadzenie zdrowych nawyków w naszej rodzinie zanim Ula będzie na tyle świadoma, by wybrzydzać przy jedzeniu. Liczę na to, ze zdrowe nawyki u niej przełożą się na zdrowe odżywianie u Ali.


Niestety w dni takie jak dziś chce mi się po prostu wyć i nie mam w sobie siły, by walczyć dalej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz