Czuję nieodpartą potrzebę zwerbalizowania uczucia, jak bardzo nie podoba mi się dzisiejszy dzien. Myślałam, że syndrom niedzieli już mi nie będzie doskwierał, gdyż sielanka w jakiej żyję od kilku tygodni każe mi zastanowić się dwa razy za każdym razem kiedy muszę określić dzień tygodnia. Niestety. Przynajmniej dziś się wyspałam i naprawdę nie rozumiem, czemu burknięciami wykopałam Męża do pracy, a przez cały dzień doskwiera mi ogólne poczucie beznadziei istnienia. Mam wyrzuty sumienia. Siedzę nad kartkami świątecznymi i już cztery razy wykrzaczył mi się program. Plecy mnie bolą, zgaga pali, brzuch obija mi się o kant biurka, dziecko cały dzień się kreci. Pewnie udziela mu się stan emocjonalny mamusi :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz