Strony

wtorek, 17 kwietnia 2012

miny

Tak sobie ostatnio pomyślałam, że niepokojąco często przedstwiam moją Perełkę światu jako totalnego bachora, który terroryzuje całą rodzinę i doprowadza matkę do depresji. To nie jest do końca tak, bo w przerwach między wrzaskiem z głodu, a wrzaskiem z przemęczenia Niunia ma swoje 5 minut względnego zadowolenia z życia i wtedy dociera do nas szczęście płynące z bycia rodzicami.


 Zwykle po karmieniu i odbiciu Małżon kładzie sobie Perełkę na swoich kolanach i stroją do siebie miny, a ja czaję się gdzieś z aparatem. Czasem uda się uchwycić coś więcej poza grymasem, ale trzeba mieć refleks (albo lepszy aparat). Do mnie Perełka uśmiecha się rzadziej. Przeważnie robi minę jakby się zastanawiała "a po co mojemu bufetowi taka gadająca głowa?".

Dziś mija tydzień odkąd płakałam :) (odpukać)

2 komentarze: