Nasza Niunia jest niesamowitym obserwatorem. Kiedy pochylam się nad nią patrzy mi głęboko w oczy, ale jak tylko się odezwę, przenosi swoje błekitne oczęta na moje usta. Jednocześnie spina się i krzywi mordkę dziwiąc się, czemu ona nie wydaje takich fajnych dźwieków. Gdy wsadzam mój palec w jej dłoń, zaciska paluszki i obserwuje. Nie bardzo jeszcze panuje nad łapkami. Nos ma ciągle podrapany, ledwie jeden strupek się zagoi, to już kolejny zdobi nosek.
Tydzień temu oglądałyśmy razem "Odlot". Mała jak zwykle wieczorem postanowiła, że nie będzie spać, więc wzięłam ją na ręce i z niedowierzaniem obserwowałam, z jakim zafascynowaniem ogląda film. Patrzyła się w totalnym skupieniu przez dobre 20 minut. Dziś powtórka z rozrywki - Gwiezdne Wojny! Nie lada gratka, bo te miecze świetlne tak fajnie błyszczą, wszystko się rusza i wybucha, normalnie wow! Nieopatrznie próbowałam w tym samym czasie nakarmić dziecko z butelki - Mała jednym końcem ust ciamkała mleko, a drugim, tym którego nie widziałam, wylewała wszystko na siebie :D
Kolejną niedawno odkrytą atrakcją jest żyrandol. To akurat jest dziwne, bo żyrandol rzadko świeci, do tego jest biały na tle białego sufitu. Ale najwyraźniej dziecko jest nim zafascynowane. Dziś mój jedyny przywalił Niunią w tenże element naszego mieszkania. Nie pytajcie jak ani czemu, po prostu Małżon poszedł wyjąć Małą marudzącą z wózka, a ja skupiona nad pracą przy kompie tylko usłyszałam brzek żyrandola. Gdy się odwróciłam żyrandol sie kiwał, a Mąż z Niunią na ręku mieli niewinne miny. Mąż twierdzi uparcie, ze nic takiego się nie stało i że to mucha była ....
Zaliczyliśmy dwie doby bez kupy - ale emocje. W każdej chwili spodziewałam się mega-kupy. Już podejrzewalismy, że Mała zbiera amunicję i wystrzeli z premedytacją jutro u pana ortopedy, ale na szczęście Małżon zdołał wycisnać z niej co trzeba :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz