Strony

piątek, 15 czerwca 2012

5 lat minęło

Jakoś tak w maju/czerwcu 2007 grając w środku nocy w "Plemiona" starłam się w bitwie o przejęcie sąsiedniej wioski z moim przyszłym mężem :D Ja przejęłam tę wioskę pierwsza, a Małżon rozbił sobie zęby i armię o moją palisadę! Mnie coś tkneło, żeby życzyć mu mailowo mimo wszystko dobrej nocy, a jego coś tkneło, żeby się nie odgrażać :D i tak się to właśnie zaczęło :D
Dzidziulinka pewnie nieźle się uśmieje, jak o tym usłyszy, ale kto wie, może za 10 lat takie związki poznane w grach sieciowych nie będą niczym nadzwyczajnym. Moi rodzice po usłyszeniu tej historii tylko dziwnie się na mnie patrzyli, natomiast teściowie chyba nie do końca wierzyli w moje istnienie, a już napewno nie wierzyli w nasz związek. No bo jak to tak można związać się z kimś, kogo nie poznało się na zabawie kościelnej albo na pielgrzymce (słowa Małżona).
Nigdy nie wiadomo gdzie czeka na nas nasze największe szczęście, więc trzeba mieć oczy otwarte. O tym, że ja mojego nie przegapiłam przekonuję się codziennie. Kocham mojego Małżona całym sercem i mimo, że czasem się na siebie denerwujemy (co jest normalne) to jednak ani razu się na siebie nie obraziliśmy.
Ponadto łączy nas telepatyczna więź, która ujawnia się w niebywale irracjonalnych momentach. Dla przykładu wczoraj mocno po północy zebralo nam się na amory <3 w całkowitcy ciemnościach. Po wszystkim Małżon zapalił lampkę, spojrzałam w górę na niego, on na mnie i niemal jednocześnie wypaliliśmy: "A, to ty!"

Kocham Cię mój wariacie! :D

3 komentarze: