Strony

czwartek, 16 sierpnia 2012

pochwały

Różnie bywa z tym chwaleniem dzieci przez rodziców. Nie wiem co gorsze, nadmierne chwalenie czy jego brak. Wypośrodkować oczywiście najtrudniej. Moja mama chwaliła mnie i siostrę, ale nie chwaliła się nami przed osobami trzecimi prawie nigdy, a jeśli już to umiarkowanie, bez ochów i achów. Taki ma charakter i ja chyba mam to po niej. Pewnie nie chciała też, żeby nam się w głowach poprzewracało.  Pozostaje jeszcze prawa tego, że gdy się z kimś przebywa całe życie i dobrze się go zna trudno zachować obiektywizm. Dla naszej mamy wiele naszych ponadprzeciętnych zachowań było na porządku dziennym i nie uznawała ich po prostu za powód do nadmiernego rozgłos. Dopiero gdy byłyśmy już na studiach mama przyznała się, że mogła się nami bardziej chwalić, bo przecież miała do tego większe prawo, niż matki mniej zdolnych dzieci. Tymczasem my ze skóry wyłaziłyśmy, żeby tylko się mamie przypodobać. Mamie, bo tatę bardzo szybko uznałyśmy za beznadziejny przypadek. Ten skrajnie nie chwalący. Stosunek naszego taty do chwalenia dzieci mogę opisać jednym cytatem: "Piątka? A czemu nie szóstka?" i na tym temat skończmy.
Na drugiej szali są rodzice, którzy swoje dzieci rozpieszczają komplementami. Spotkałam wiele takich przypadków, którym mamusie wmawiały, że cudownie rysują/śpiewają/grają (nieraz wszystko na raz) i słowo daję nie były to osoby z którymi mogłam długo wytrzymać. Niestety z jedną taką osobą wylądowałam w dłuższym związku, po którym miałam ochotę udać się do psychiatry (dla tamtego delikwenta było już oczywiście za późno). Związek postanowiłam zakończyć po tym, jak ów chłopak obraził się na mnie, bo zdałam egzamin na prawo jazdy za pierwszym razem, a on już trzeci raz oblał (no bo jak ja śmiałam zdać, gdy on jeszcze nie zdał?) Oczywiście dzieci wychwalane przez rodziców od najmłodszych lat są niebywale bardziej szczęśliwe i beztroskie (ode mnie gdy byłam dzieckiem) ale żyją pod kloszem, a zderzenie z rzeczywistością nieraz bywa bolesne. Wszystkie książki o psychologii mówią o tym, że dzieci należy chwalić, ale nie spotkałam jeszcze takiej, która postawiłaby jakąś zdrową granicę w tych pochwałach. Co innego mieć zdrowe dzieciństwo, a co innego być nieznośnym narcyzem który twierdzi, iż jest ideałem.

Ten trochę przydługi wstęp miał przygotować Was na coś, co za chwilę nastąpi: 
MAMY NAJPIĘKNIEJSZĄ CÓRECZKĘ NA ŚWIECIE!!!


1 komentarz: