Kilka miesięcy karmienia dziecka łyżeczką sprawiło, że jestem bliska powrotu do zawodu wyuczonego, dać upust swojej wyobraźni i zaprojektować krzesełko
dla dzieci... z dybami! Jestem pewna, że zarobiłabym krocie. Alunia ma zwyczaj rozsmarowywać jedzenie po sobie i wszystkim dookoła. Krew mnie zalewa. Po każdym posiłku trzeba dziecko wziąć pod pachę i wsadzić pod bieżącą wodę, a fotelik wyczyścić szczotą.
No cudna ta nasza "pociecha"... Żeby to kurde się skupiło na jedzeniu a nie machaniu łapami i kręceniu głową wszędzie tylko nie do amu... Niech już sama zacznie jeść to może się skupi chociaż. A pomysł z dybami niezły, chociaż znając tą uparciuchę to i tak żarcie będzie wszędzie, tylko nie w dziobie!
OdpowiedzUsuńHeh, to jest powód dla którego ja stwierdziłam, że zamiast się denerwować pozwolę dziecku jeść samodzielnie. Tak czy inaczej większość rzeczy, tych na dziecku również nadaje się do mycia:) Młoda tylko zupy, kaszki i kleiki je łyżką. Ale krzesełko z dybami czasem by się przydało:P Jeszcze najlepiej,żeby miało taką maskę z rurką:P
OdpowiedzUsuńJa rozważam jeszcze kupienie czepka w rozmiarze XXXS :D
UsuńHa, ha, ha...
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam :)
:-)
OdpowiedzUsuń