Dziś Dzidziulinka przeszła samą siebie. Łaziła za mną pół dnia, obijała mi się o nogi, jęczała, płakała, wyła... Jak ją brałam na ręce po 3 sekundach stwierdzała, że to jednak nie to i zaczynała się wiercić i wyrywać, marudzić, a w skrajnych sytuacjach ryczeć... Ale zostawiona sama, nawet przy ulubionej grającej zabawce - od razu ryk i gil do pasa... Jak z nią leżałam na macie właziła na mnie uparcie gniotąc niemiłosiernie moje i tak już wymaltretowane piersi. W przypływie niewypowiedzianej miłości wsadzała mi palce do oczu, szczypała w usta i wyrywała włosy... stawała kolanami na szyi... Usypianie - katorga (czyli kopanie, drapanie, ryk i latające smoczki). A bywało już tak ładnie. Jedzenie cały czas nie takie jak trzeba.... mleko bee, kaszka bee.. tylko owocki tradycyjnie tak. Żeby w spokoju zrobić Małzonowi obiad wsadziłam ją do chusty, ale tradycyjnie zaczęła się wykręcać w chińskie osiem i mało mi do patelni nie wlazła...
Małżona powitałam zmaltretowana jak nigdy - skopana, opluta, zasikana i oblana herbatą, która na szczęście od godziny była już zimna. Dzidziulinka zlitowała się na poobiednim spacerze i grzecznie zasnęła, a ja na odstresowanie pochłonęłam na spółkę z Małżonem paczkę flipsów czekoladowych. Ale wieczorem znów koncert. W sumie godzina noszenia, wciskania smoka, wciskania mleka (bo nie jadła już kilka godzin i jestem pewna, że była głodna) tulenia i uspokajania.. w wykonaniu Małżona, bo ja stwierdziłam, że pasuję już w dzisiejszej rozgrywce.
Jeśli to lęk separacyjny, to w samą kurdę porę, bo za 2 tygodnie wracam do pracy. Jutro przychodzi do nas niania na "oswajanie". Oczywiście oswajanie niani. Mam nadzieję, że biedna kobieta nie ucieknie z krzykiem zanim na dobre pójdę do pracy...
A teraz piję grzane piwo i chyba tradycyjnie zajem stresa czymś słodki...
Oj tak tak, świergolca można dostać...U nas było i jest podobnie:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pogoda do D, bo bym Młodą wystawiła z wózkiem na trawkę koło placu zabaw i może tam czymś by się zajęła...
UsuńAntoś też od kilku dni wieczorem "prosi" o noszenie, o mleczku muszę przypominać i czasami "wciskać"bo ściemnia że nie chce a wiem że jest głodny bo np.4h od obiadku minęły a nie zjadł całego. Kiedyś to minie:) Przetrwamy:)
OdpowiedzUsuńNo ja z jedzeniem Młodej mam dokładnie to samo. Tylko, że u nas protest antyjedzeniowy wygląda tak, że młoda drze się jakby ją kto ze skóry obdzierał, wyrywa się, macha łapami wytrącając butelkę i kopie...
UsuńAnti też się nieraz pręży i odpycha butelkę a jak jakimś cudem uda mu się wsadzić do buźki to się przyssie i nawet 120ml wypije jednym tchem! czyli był głodny a ściemniał że nie chce :))
Usuńo rany, nie pomyliłaś Dzidziulinki z Danielem???
OdpowiedzUsuńHa, nie wiem, w sumie nie przyglądałam się przy przewijaniu ;)
UsuńPo włosach byś poznała:))
Usuń