Strony

niedziela, 11 listopada 2012

długa historia pewnej kamizelki

Jakiś miesiąc temu będąc u teściowej podpatrzyłam w jakimś pisemku wzór szydełkowy, którym był wykonany szal/komin. A że ja takie robótki uwielbiam i dawno niczego nie skleciłam, postanowiłam sobie takowy komin wykonać. I naprawdę pomijam fakt, że mam w domu pół szafy szalików, chust, apaszek i innych przyjemności, które wypadają przy każdym uchyleniu drzwi. Zrobienie komina zajęło mi ok 2-3 tygodni. Wzór był banalnie prosty i szybko go przybywało, co w wypadku notorycznego przy małym dziecku braku czasu jest zbawienne. Na komin poszły 3 motki włóczki z 4 zakupionych na ten cel. Pojawiło się pytanie, co zrobić z tym samotnym motkiem, coby taki samotny nie był. Postanowiłam zrobić Dzidziulince kamizelkę, żeby jej po nerach nie wiało jak urzęduje na podłodze. Ale ten szary/srebrny, może i ładny dla dorosłego, ale dla dziecka.. może nie do końca. Postanowiłam dokupić jakiś kolorek. Spędzaliśmy akurat długi weekend u moich rodziców, więc udałam się do pobliskiego miasteczka do pasmanterii. A tam wynudzona pani sprzedawczyni oczy wytrzeszczyła na mój świeżo zrobiony komin i nie chciałam nie wypuścić, póki jej nie pokażę jak się ten wzór wykonuje :D Spędziłam tam ze 20 minut ku ogólnej rezygnacji Małżona, cierpliwie tłumacząc co i jak. W nagrodę dostałam wielki motek niebieskiej włóczki do kamizelki Aluni! A kamizelkę skończyłam przed nowym rokiem tylko dzięki zwolnieniu lekarskiemu :D Ot i cała historia kamizelki!




Kamizelka z perspektywami :D powinna wystarczyć i na przyszłą zimę, bo jest całkiem spora.

2 komentarze: