Nie pierwszy raz przekonałam się, że świat do mnie przemawia, ale ja nie zawsze potrafię go usłyszeć. Bywa też, że słyszę, ale ignoruję. Nie rozpoznaję w porę, iż oto przemówił do mnie wszechświat :D Np którejś nocy nieśmiało zasugerował, że budzik nie jest nastawiony. I mówię serio twierdząc, że to był jakiś inny rodzaj głosu w mojej głowie. Byłam zmęczona i kazałam mu spie*... :D Obudziłam się o godzinie, o której z reguły jestem już w samochodzie i jadę do pracy, bo oczywiście budzik był wyłączony. Innym razem na rozstaju dróg podsunął mi myśl, aby jednak jechać tą drugą z możliwych dróg, ale miałam tak zakodowaną w głowie opracowaną poprzedniego wieczora trasę, że go zignorowałam. Skończyło się sławnymi marcowymi punktami karnymi :) Dziś ów głos z troską oznajmił, że jestem totalnie nieprzytomna i jadąc do pracy w trybie zombie z pewnością w kogoś wjadę...
Ale są też momenty, gdy ów głos usłyszany w porę, wychwycony z tego chaosu w którym żyję, wskazuje okazje, którym nie można dać przejść koło nosa. Tak było w przypadku mojego kochanego Małżona <3
W ubiegłym tygodniu buszując po internecie wpadłam na stronę pośredniczącą w organizowaniu konkursów graficznych i projektowych. 99% konkursów na logotypy (bleee), ale wśród nich ten jeden konkurs na grafikę do serii elementów wystawienniczych dla polskiej firmy spożywczej. Wszechświat przemówił, a ja po zapoznaniu się z kwotą nagrody orzekłam, iż mówi całkiem sensownie. I mimo iż kosztowało mnie to wiele wieczorów, a nawet nocy, gdzieś tam w głowie huczał mi głos "spręż się, nie odpuszczaj". Wygrałam i nawet mnie to nie dziwi, bo na studiach ten sam głos wskazał mi kilka innych konkursów, w których zajmowałam przynajmniej wyróżnienia. Muszę przyznać, iż w sprawach zawodowych dużo łatwiej mi usłyszeć wszechświat.
W okresie intensywnej edukacji wszechświat dawał mi też znać, kiedy odpuścić. Bywały dni, gdy zbliżał się np, egzamin, klasówka, termin oddania dużego projektu, a ja miałam 1000 innych nieistotnych rzeczy do roboty i wręcz namacalną niechęć do robienia tego, co powinnam. Oczywiście okazywało się wtedy, że termin egzaminu jest przesunięty, nauczyciel jest chory albo wypadł nagły wykład bardzo ważnego gościa z zagranicy :) Bywają też skrajne sytuacje powyższego przykładu, gdy wszechświat fizycznie działa, a ja staję mu na przekór, bo się na coś uparłam. Jestem wtedy niepocieszona, zdołowana fiaskiem, ale ostatecznie dociera do mnie, że stało się właśnie tak jak miało być. Coś nie wyszło, żeby wyjść mogło coś innego :)
Chciałabym być lepszym słuchaczem dla mojego wszechświata.