Włosy Dzidziulinki, zawsze liczne i bujne, którym podobno zawdzięczam męczące mnie dotkliwie w ciąży zgagi, rosły sobie ostatnio po cichutku, aż z tyłu zaczeły opadać na kark, a z przodu sięgały podbródka. Do wczoraj, hehe. Teraz włosy są skrócone o połowę, może mało fachowo, za to funkcjonalnie. Przy pomocy Małżona i kawałka czekolady udało się zachować w kąpieli względny spokój na tyle, by móc lekko opitolić tę małą zarośniętą główkę. Powodem jest oczywiście upał i fakt, iż Dzidziulinka dość niechętnie poddaje się zabiegom pielęgnacyjnym łepetyny. Do tego stopnia niechętnie, że włosy myłyśmy raz na tydzień, a w zrobionych raz warkoczykach potrafiła chodzić i trzy dni, żeby dziecka niepotrzebnie nie stresować czesaniem :D Gęste włosy spowodowały powstanie potówek na karku, więc trzeba było w końcu coś z tym zrobić i nie dawać się terroryzować sentymentom co poniektórych osobników. Włosy nie ręce, odrastają ;)
Tadaaam! Nowością jest grzywka, a efektem ubocznym jest jeden kucyk sterczący w niebo, a drugi opadnięty :P
A oto właścicielka nowej fryzury relaksująca się w swoim prywatnym spa na balkonie :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz