Ulcia ma już dwa miesiące. 9 tygodni. 63 dni.
A dla nas znów czas zaczął wykonywać dziwne fikołki, dając odczuć te dwa miesiące niczym przynajmniej pół roku. Każdy dzień przynosi coś nowego, nie nudzimy się :) Teraz na przykład czas umila nam jakaś alergia pokarmowa. Wszystkie kupy są zielone, a skóra na twarzy jest grudkowata i sucha. Objawy narastały stopniowo od miesiąca, ale nawet w szpitalu lekarze mówili mi, że jeszcze za wcześnie by cokolwiek powiedzieć. Pomimo tych objawów Ula czuje się super, przybiera na wadze i tylko czasem mam wrażenie, ze skóra na twarzy ją swędzi, bo trze nosem o moje ramię przy noszeniu lub pcha w te miejsca rączki :/ Od piątku starałam się unikać produktów mlecznych, miałam cichą nadzieje, że da to widoczne efekty, ale się myliłam. Potrzebne są radykalne zmiany i konsekwencja w działaniu.
Terminy do alergologa typowo polskie, wiec za radą przyjaciółki od jutra zaczynam własną dietę eliminacyjną. Koleżanka przerobiła alergię w wersji ekstremalnej przy swoim dziecku wiec mogę bazować na jej wiedzy i doświadczeniu. Przynajmniej przez jakiś czas, żeby nie pogarszać stanu Uli. Na pierwszy rzut kilka dni na ryżu, bananie, indyku i jabłkach. Żegnaj kawo, jogurcie, chlebku. Damy rade :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz