Strony

wtorek, 26 kwietnia 2016

dwa miesiące

Ulcia ma już dwa miesiące. 9 tygodni. 63 dni.
A dla nas znów czas zaczął wykonywać dziwne fikołki, dając odczuć te dwa miesiące niczym przynajmniej pół roku. Każdy dzień przynosi coś nowego, nie nudzimy się :) Teraz na przykład czas umila nam jakaś alergia pokarmowa. Wszystkie kupy są zielone, a skóra na twarzy jest grudkowata i sucha. Objawy narastały stopniowo od miesiąca, ale nawet w szpitalu lekarze mówili mi, że jeszcze za wcześnie by cokolwiek powiedzieć. Pomimo tych objawów Ula czuje się super, przybiera na wadze i tylko czasem mam wrażenie, ze skóra na twarzy ją swędzi, bo trze nosem o moje ramię przy noszeniu lub pcha w te miejsca rączki :/ Od piątku starałam się unikać produktów mlecznych, miałam cichą nadzieje, że da to widoczne efekty, ale się myliłam. Potrzebne są radykalne zmiany i konsekwencja w działaniu.
Terminy do alergologa typowo polskie, wiec za radą przyjaciółki od jutra zaczynam własną dietę eliminacyjną. Koleżanka przerobiła alergię w wersji ekstremalnej przy swoim dziecku wiec mogę bazować na jej wiedzy i doświadczeniu. Przynajmniej przez jakiś czas, żeby nie pogarszać stanu Uli. Na pierwszy rzut kilka dni na ryżu, bananie, indyku i jabłkach. Żegnaj kawo, jogurcie, chlebku. Damy rade :)

dzień w dzień

- Ala, chodź na zupę.
- Ja nie jestem głodna.
- Jesteś, bo wiem że w przedszkolu niewiele zjadłaś.
Przychodzi, zerka do talerza.
- Ja juz nie lubię kalafiorowej. W niej jest za dużo marchewki.
- Tyle samo co zwykle.
- Ale ja nie będę tego jadła! (ryk)
po minucie, gdy nie reagowaliśmy
- A ile mam zjeść?
- Wszystko.
- Ale to dużo, czemu mi tak dużo nałożyłaś? (ryk)
Po kolejnej minucie:
- Mamo, ja będę pierwsza.
Po kolejnej minucie i jednej łyżce zupy.
- Już nie mogę...
- ...
-To ja zjem tylko rzadkie. A ile mam zjeść?
-Wszystko jeśli masz iść z tatą na basen.
Wypiła łyżkę rzadkiego.
- Ale ile mam zjeść?
- Zjedz ile chcesz, ale na basen pójdziesz tylko jeśli zjesz wszystko.
(myśli)
- A ile mogę zostawić?
- Możesz zostawić jednego kartofla.
- Acha! (i zaczyna zjadać z apetytem)


i tak ze wszystkim...

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

lunatyczki

Dziś miała miejsce warta upamiętnienia noc lunatykowania. Małżon znalazł Alę śpiącą na kołdrze... na dywanie. A Ula tak się wierciła, za zsunęła się w dół swojego uniesionego materacyka tak, że kocyk miała zamotany na twarzy a reszta radośnie się wietrzyła :)

piątek, 15 kwietnia 2016

happy end, żegnaj Banacha!

Mam w torbie wpis ze szpitala, czekamy już tylko na Małżona, który ma nas odebrać po pracy. Ogarniemy się w domu i spadamy do moich rodziców wyściskać Alę :)


RSV przegrał z odpornością UIi. Inhalowaliśmy, klepaliśmy, wyciągaliśmy gluty, żeby tej malej istotce pomóc. Wszystkie te zabiegi sprawiły, że już wczoraj nie miała kataru, a kaszel pojawiał się tylko kilka razy na dobę po klepaniu. Nie pisałam, żeby nie zapeszyć.


Mimo pierwszego szoku i nocowania na korytarzu pobyt w tym szpitalu uważam za bardzo przyjemny. Cały personel jest niesamowicie miły, nie usłyszałam nawet jednego nieprzyjemnego słowa. Ulcia była badana kilka razy dziennie, przychodziły panie rehabilitantki na oklepywanie, wszędzie czysto, schludnie i fachowo. Przy każdym łóżeczku rozkładany fotel dla rodzica. Do pełni szczęścia brakowało tylko posiłków dla opiekunów dzieci, bo w tym nowym skrzydle nie przewidziano żadnego bufetu ani nawet automatu z napojami. Dla rodziców którzy non stop pilnują niemowlaków i nie mogę pójść do sklepu bywało to przykrym utrudnieniem, ale wszyscy jakoś sobie radzą.


Nie mogę się już doczekać wyjścia na dwór :)

wtorek, 12 kwietnia 2016

szpital

Jak nie urok to przemarsz wojsk. A ja mam przecież tylko dwoje dzieci, mam kochającego męża i rodziców gotowych służyć pomocą o każdej porze. Co maja powiedzieć np. samotne matki, albo rodzice sześciorga dzieci? Nawet nie chce o tym myśleć.


Dziś rano Ala skończyła brać antybiotyk i to był koniec pozytywnych momentów na ten dzień. Pojechaliśmy z Ulą do pediatry, bo coraz mniej podobał mi się jej kaszel. Przy okazji tej wizyty po raz enty przekonałam się o wyższości prywatnych placówek nad tymi państwowymi. W państwowej musiałabym wystać numerek o 7 rano, potem nasiedziałabym się w poczekalni pełnej innych chorych dzieci i raczej nikt nie zrobiłby mojej córce rtg od ręki. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że dzieci poniżej pół roku leczy się tylko szpitalnie. Z podejrzeniem zapalenia płuc wylądowaliśmy więc w nowiutkim szpitalu na Banacha. No i to tyle w temacie podwyższonej odporności dzieci karmionych piersią.


Po szybkich badaniach zapalenie płuc zostało wykluczone, ale leczymy się z wirusa RS. Prawdopodobnie dziad krążący w naszej rodzinie po świętach skorzystał z chwilowego obciążenia organizmu UIi szczepionkami i zaatakował. Czeka nas kilkudniowy pobyt. Na razie na korytarzu szpitalnym, bo miejsce na sali jest tylko do spółki z dzieckiem z biegunką :/ Ula wcale nie wygląda na chore dziecko i wszystkich znęcających się nad nią przez cały poranek lekarzy znosiła bardzo spokojnie. Dopiero wymaz z noska zakończył się płaczem. Czasem zakaszle, kataru prawie nie ma, gorączki nie ma. Albo to dopiero początek, albo odporność Uli jest lepsza niż nam się wydaje.


Ala w trybie nagłym została zabrana przez babcię. Trochę marudziła, ale podobno juz jest ok. Nie rozmawiałam z nią przez telefon, bo bym się popłakała :( Dziś miałyśmy we trzy spędzić nasz pierwszy babski wieczór bez taty...

sobota, 9 kwietnia 2016

sobota

Dzięki diecie cukrzycowej w ciąży i obecnemu intensywnemu karmieniu piersią ważę obecnie 6 kg mniej niż przed ciążą! Efekt: większość spodni do wymiany albo do zwężenia. Szkoda tylko, że w obrębie klatki piersiowej zupełnie na odwrót ;/ Wczoraj robiłam (próbowałam) brzuszki i Małżon miał przy tym niezły ubaw. Żartował, że co prawda najpierw ciężko się podnieść, za to potem piersi ciągną mnie w dół :/


 Dziś upiekłyśmy z Alunią przepyszne babeczki: czekoladowe z bananem i bitą śmietaną oraz szpinakowe z granatem i bitą śmietaną :) Polecam przepis na ciasto "leśny mech", na bazie którego robiłam zielone babeczki.



piątek, 8 kwietnia 2016

po szczepieniu

Dziś mieliśmy szczepienie i ważenie Uli. Nasz maly łakomczuch waży 5kg, czyli od wyjścia ze szpitala 6 tygodni temu przybyło jej 1,7 kg! Szczepionkę rota chyba całą zwróciła na mnie, ale te rzeźniki z przychodni nic sobie z tego nie zrobiły :/



Update: walczymy z katarem. Nie wiem jeszcze, czy to reakcja poszczepienna, czy Młoda przeziębiła się w tym rzeźnickim gabinecie, gdzie okna były pootwierane na oścież a dziecko cały czas musiało być rozebrane.

skąd się biorą chłopcy

Ala w kąpieli, do Małżona:
- Muszę sobie pupę umyć bo nie chcę mieć sisiora jak ty.

czwartek, 7 kwietnia 2016

scenka przy kolacji

Chyba jednak niektórych czynności nie powinnam sobie odpuszczać zasłaniając się ciągłym brakiem czasu. Dziś po kolacji Starsza dorwała się do obiecanego cukrowego baranka, który czekał od świąt. Zdejmując barankowi kokardkę kawałek głowy odpal i poturlał się pod stół. Małżon schylił się po niego i niewiele myśląc wsadził do buzi. Memła, memła, w końcu zdegustowany mówi: - To nie baranek, to ryż...


Podczas naszej późnej kolacji Małżon znów po coś schylił się pod stół. Skonsumował to i zaskoczony stwierdził:
- Upadł mi kawałek rzodkiewki, a znalazłem baranka!


Chyba nie będę czekała, aż ktoś znajdzie w końcu tą rzodkiewkę i jutro rano odkurzę.

środa, 6 kwietnia 2016

o trudnych miłościach

Dziś będzie słów kilka o naszej Ali jako starszej siostrze. Dość wcześnie dowiedziała się, że będzie miała rodzeństwo i fakt ten przyjęła raczej z radością. Pod koniec ciąży gdy brzuch był już bardzo duży ciągle chciała coś kupować dla malej dzidzi i odkładała dla niej swoje zabawki. Cieszył nas ten stan, tym bardziej że zewsząd bombardowały mnie historie dzieci zazdrosnych o rodzeństwo. Miałam nadzieje, że nasza Ala nie dołoży do tego swojej historii. Żyłam złudzeniami, bo niby jakie dziecko mające swoich rodziców na każde skinienie przez 4 lata tak o prostu grzecznie przyjmie pojawienie się konkurencji?
Tak wiec po początkowej euforii, żywym i radosnym uczestniczeniu w każdym przewijaniu, kąpaniu i nawet karmieniu, nasza Ala w końcu pokazała rogi. Gdy tylko zaczynam zajmować się Ulą na horyzoncie pojawia się od razu Ala z marudzeniem w stylu: " I kto się teraz mną zajmie? Nikt się mną nie zajmuje. Nudzi mi się. Nie wiem w co mam się bawić. Nie mam wyobraźni. Miałyśmy coś porobić." Na domiar złotego każde próby tłumaczenia, że musi zaczekać, że zaraz, wymyślanie jej zajęcia na te 20 minut kiedy ja karmię niezmiennie kończy się płaczem.
Ponadto Ala ma swoiste ADHD. Ma tendencję do pokładania się na wszystkim bez wyjątku, wiercenia, machania kończynami, obijania się głową. Ala nie rusza się tylko gdy śpi... tzn wtedy rusza się jakby mniej a my zwyczajnie tego nie widzimy :) Nigdy nie planowaliśmy odganiać jej od siostry, bronić dostępu, ale tak się o prostu nie da. Ala wbiega z impetem prosto na leżącą na naszych kolanach Ulę, tarza się po łóżku tuż obok niej, wskakuje na to lóżko nogami i skacze tuż obok malej główki. Od kilku tygodni nic tylko odgradzamy nasze dzieci od siebie, żeby nie było tragedii, a żadne tłumaczenia, prośby ani groźby nie dają efektów. Jak pokazało życie nie mogę spuścić Ali z oka nawet na 5 sekund, żeby pobiec do kuchni ratować dopalające się nas patelni grzanki. Mimo, ze Ula leżała w jednym kącie kanapy, a Ala udawała, że nie dłubie w nosie schowana za duża poduszką w drugim kącie kanapy, wystarczyło jej czasu by boleśnie chwycić Ulę za główkę (jak to potem wykazała wizja lokalna). Na szczęście skończyło się tylko na płaczu Uli. W tym tygodniu doszly jeszcze jakieś słowne zaczepki w stylu "bić Ulę".
 Powoli sytuacja zaczyna mi się nie podobać, ale nie za bardzo wiem co robić. Gdy na horyzoncie pojawiło się kolejne dziecko podjęłam decyzje, ze choćby nie wiem co będę liczyła się z potrzebami Ali, nie odstawię jej w kąt, zawsze będzie dla mnie pierwszym i najważniejszym dzieckiem. Nadal poświęcam jej dużo czasu, wymyślam zabawy, włączam ją w nasze codzienne prace, żeby miała poczucie bycia potrzebną. Co z tego, skoro mam wszystko wypomniane przy byle okazji? Że zabawy nie takie, że nasze kombinacje plastyczne głupie, że ja jestem głupia itp. Coraz częściej myślę o niej jak o rozpieszczonym bachorze i mam ochotę zwyczajnie ją olać. Przygotować jedzenie, naszykować ubranie i poza tym niech się zajmuje sama sobą.


Czuję się bezsilna.

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

złe maniery w pewnym wieku uchodzą na sucho

Po 6 tygodniach udało nam się ostatecznie i jednoznacznie ustalić przyczynę niespokojnego snu naszego nowego dziecka. Mianowicie: odbekiwanie. Gdyby NASA potrzebowała maszyny do wytwarzania atmosfery na jakiejś planecie to służymy naszym dzieckiem - potrafi odbekiwać co 5 minut. Nie wiem skąd w dziecku tyle powietrza, chyba faktycznie je produkuje. W czasie karmienia Ula spina się, robi się czerwona i stara się mi urwać cycka - znak że trzeba zrobić przerwę na odbekniecie. Jeśli nakarmiona i uśpiona Ula wierci się niespokojnie, trzeba podnieść do pionu, poczekać na beknięcie i odłożyć. I tak kilka razy, przy czym częstotliwość zwiększa się wraz z nastaniem wieczoru.
Za tym odkryciem przyszło większe zrozumienie dla niepokojów naszego dziecka. Wiemy już jak reagować, mniej się denerwujemy na nią :)
Oj dziecko dorastaj ty szybko.