Teraz będzie obiecana relacja z naszego wyjazdu nad morze.
Zacznijmy od tego, że wakacje rozpoczęliśmy o 5 rano. Niestety rozpoczęła je też Dzidziulinka, która za chiny nie chciała już grzecznie przysnąć w samochodzie chociaż do 9. Podróż minęła lepiej niż się spodziewaliśmy, nie osiwieliśmy, nie rozbiliśmy się nigdzie, nie zawróciliśmy :D Dzidziulinka miała momenty lepsze i gorsze, gdy już naprawdę nie dawała nam jechać robiliśmy przystanki na stacjach benzynowych albo na parkingach na autostradzie. 7 godzin minęło jak z bicza strzelił, w drodze powrotnej również.
Miejscówkę w Jastrzębiej Górze polecili nam teściowie. Miejscówka może nie najtańsza, za to sprawdzona, ze śniadaniami i obiadokolacjami, w bardzo dobrych warunkach. W pokoju mieliśmy gigantyczne podwójne łożę, zestaw wypoczynkowy z TV, a do tego zmieściło się jeszcze łóżeczko turystyczne dla Dzidziulinki i rozłożona mata do zabawy. Wózek niestety mieścił się już tylko przy drzwiach, ale i tak warunki były super. Do tego łazienka z prysznicem, w której rozwalił mnie słoik w rezerwuarze (po kilku dniach postanowiłam w końcu sprawdzić, czemu z całkiem sporego rezerwuaru ciurka tak mało wody i odkryłam, że w celu zmniejszenia objętości tego urządzenia do środka wstawiono wielki słoik :D ) Trochę się wtedy zagotowaliśmy, bo w końcu to duży ośrodek, mają z niego kupę kasy, a oszczędzają w ten sposób na wodzie :/ Lepiej zainwestowaliby w nowoczesne spłuczki, phi.
Jedzenie powiedzmy że OK. Śniadania obfite, spokojnie mogłam zrobić nam kanapki na plażę. Tylko jednego dnia pojawiła się wędlina, której nie uznałam za jadalną :D ale ja jestem wybredna. Jedyny mankament śniadań to tylko jedna dość mała filiżanka herbaty na
głowę (my z Małżonem wypijamy do śniadania przynajmniej dzbanek) Obiady też OK, ale jak ktoś ląduje nad morzem to chciałby coś lokalnego, ryby co drugi dzień, jakieś miejscowe przysmaki. A tymczasem codziennie ziemniaki z mięchem ;/ Ziemniaków nie traktuję jako pożywienie, dla mnie to ozdoba talerza. Nic dziwnego, że po tym tygodniu mam dosyć ziemniaków na najbliższe pół roku. Małżonowi i mi 2 kg ziemniaków wystarcza na miesiąc, i to tylko pod warunkiem, że przerobię je na zapiekanki, ziemniaki opiekane albo knedle :D
No i niestety okazało się, że Jastrzębia Góra nie wzięła swojej nazwy znikąd, a żeby zejść na plażę trzeba pokonać kilkaset stopni... z wózkiem ;/ Było co prawda jedno zejście gdzie zamiast schodów była pochylnia, ale pod tak niesamowicie ostrym kątem, że wózek ściągał nas sam w dół, a droga pod górę to była istna męczarnia! Nie przyszło nam do głowy zapytać teściów o zejścia, bo ja nasze bałtyckie morze znam tylko z Władysławowa, a tam jest płasko i jest fajny drewniany deptak. Do głowy mi nie przyszło, że w Jastrzębiej może być inaczej. Ale na szczęście mieliśmy samochód i podjeżdżaliśmy codziennie kilka kilometrów na zachód, bo tam było bardzo ładne zejście i nie było tłumów. Anyway nie polecam Jastrzębiej Góry rodzinom z wózkami.
Mieliśmy piękną upalną pogodzę do niedzieli. W niedzielę kupiłam sobie ładną sukienkę i pogoda się popsuła - standard! Małżon przepięknie się zabrązowił, ja trochę mniej. Morze zaliczyłam tylko do kolan. Trochę mi żal, że nie znalazłam kostiumu pasującego na moje balony i cały wyjazd spędziłam w szortach i podkoszulku, ale nie ma tego złego. Przynajmniej uniknęłam infekcji pęcherza, bo u mnie to częsta przypadłość wakacyjna. Jeszcze się kiedyś naopalam i napływam :)
Dzidziulinka plażowała w czymś takim:
Na upalną pogodę "kapeć" był wystarczającą ochroną przed słońcem, a jego niewątpliwym atutem jest łatwość strzepnięcia piasku. Widziałam mamusie, które męczyły się wytrzepując piasek z zabudowanych kojców i namiotów. Nie ma się co łudzić, że kupując lepiej zabudowany namiocik uniknie się piasku, bo piasek jest tam wszędzie, opada do środka z naszych głów i rąk, nawiewa go wiatr. Dzidziulinka raczej polubiła morze. Generalnie nasze dziecko nigdy nie miało problemów z kąpielą, a jak zobaczyła taką wielką wanienkę z falami to aż jej rączki i nóżki same chodziły :D Oj będzie fajnie nad morzem jak Aluśka zacznie łazić :D
... i jeszcze kilka fotek. O naszym nowym fajnym aparacie napiszę z osobnym poście, bo jest bardzo udanym zakupem i może nasze uwagi pomogą komuś w dokonaniu wyboru, jeśli będzie planował zakup fotomałpki.